czwartek, 31 lipca 2014

moim zdaniem

Dzień 83
Dziś kontynuowałam w pracy temat limuzyn. Firma o której piszę na w swojej ofercie min. przewóz limuzyną na komunie, chrzty i urodziny dla dzieci. O ile taką niespodziankę na urodziny jeszcze jestem w stanie zaakceptować, jako rodzaj atrakcji, to w przypadku komunii jest to dla mnie zwyczajnym snobizmem i przesadą. Niestety, chcąc nie chcąc musiałam napisać jaka to fajna sprawa. Szukając inspiracji do tekstu, bo sama nie potrafiłam wymyślić pozytywów, poczytałam co nieco o tym jak w dzisiejszych czasach wyglądają uroczystości komunijne. Gorzej niż źle, wszystko sprowadza się do sfery materialnej. Pocieszający jest fakt, że komentarze pod artykułami były negatywne i są znalazłoby się sporo osób z podobnym zdaniem do mojego :)

Spóźniłam się na tramwaj, którym zamierzałam jechać do pracy, ale za to spotkałam koleżankę. Miłe spotkanko z rana :) Z kolei w drodze powrotnej natknęłam się na siostrzenicę z jej koleżanką. 

Na obiad Jacek przygotował pyszną lazanię, a na deser kupił napoleonkę. Utuczy mnie jeszcze przed ślubem ;)

środa, 30 lipca 2014

spotkanie

Dzień 82
Niebo zasnuło się ciemnymi chmurami i zaczęła się burza. Choć oczekiwana to dobrze, że trwała krótko, bo zdążyła się skończyć przed wyjściem z pracy :)

Szybki powrót do domu, szybki obiad, szybkie odświeżenie się i przebranie i szybki wypad na spotkanie z koleżankami z liceum ;) Parę dni temu zupełnie spontanicznie napisałam do jednej z nich z pytaniem, czy ma ochotę na kawę w moim towarzystwie. Miała. Potem do drugiej i tym sposobem spotkałyśmy się we trzy dziś na kawie i pogaduszkach :) Doszłam do wniosku, że nie zawsze ludzie się zmieniają z biegiem lat. Jak dla mnie to ta sama Agnieszka i Monika, z którymi chodziłam do klasy :) Jak to na takich spotkaniach bywa, na zakończenie były zapewnienia, że będziemy spotykać się częściej.... zobaczymy :) 

Pierwsza ze wspomnianych mieszka stosunkowo blisko mnie, postanowiłam ją kawałek odprowadzić. Na dworze zrobiło się całkiem przyjemnie. I tak się jakoś złożyło, że zaszłyśmy prawie pod jej dom. W pobliżu jest park, wiec zamiast wracać tą samą drogą, koło ulicy przeszłam sobie okrężną drogą parkiem. W konsekwencji teraz ledwo łażę, ale co tam. Miło było :) Fotka zrobiona podczas powrotu do domu :)

wtorek, 29 lipca 2014

zwyczajnie...

Dzień 81
Jak już wczoraj wspomniałam dziś pracowałam w domu. Skype mi nawala i wiadomości od szefa przychodziły do mnie z opóźnieniem. Postarałam się już o nowy. 
Spadł deszcz, ale nadal upalnie. Na osłodę wszamałam tubkę mleczka słodzonego ;P
Przyszła ciocia z wizytą, ostrzygła mi narzeczonego ;) Teraz Jacek ma dużo mniej na głowie :)
Wieczorny seansik przed telewizorkiem i prasowanko. 
Ot, dzień jak co dzień...

poniedziałek, 28 lipca 2014

strona

Dzień 80
Pierwszy dzień w pracy po urlopie. Obawiałam się, że rozleniwiłam się i trudno mi będzie wziąć się do roboty, na szczęście nie było aż tak źle. Piszę o limuzynach na ślub, na wieczory kawalerskie i panieńskie, eventy, itp. Temat dość przystępny, przynajmniej na razie. Ponieważ tekstów na stronę do napisania jest sporo i nie potrzeba dodatkowych wytycznych, jutro będę pracować w domu. 

Udało mi się skończyć stronkę z moimi rysunkami. Nie do końca jestem z niej zadowolona, ale nie wiem też co mogłabym jeszcze zmienić. Ufam, uda mi się dodawać na bieżąco nowe prace. Zapraszam do oglądania :D

niedziela, 27 lipca 2014

jarmark jakubowy

Dzień 79
Wybraliśmy się z Jackiem, siostrą i szwagrem na Jarmark Jakubowy. Pochodziliśmy między straganami, na których sprzedawano ręcznie robioną biżuterię, pudełka ozdobione metodą decoupage, miody, nalewki, ubrania, torby filcowe, swojskie wędliny, itp. Skusiliśmy się na precelki i obwarzanki ptysiowe. Lubię takie imprezy, jak tak mijam te barwne stoiska wychodzi ze mnie dziecko :) Nie przeszkadza mi gwar i ścisk. Jest fajnie :D

Reszta dnia dość leniwa i spokojna.Trochę przed telewizorem, trochę przed komputerem.

Ostatni dzień wolnego, czas wrócić do pracy... Trzeba będzie się wdrożyć na nowo, przyzwyczaić do wstawania. Znów dzień będzie jakby krótszy ;P

Tak sobie myślałam, że podczas urlopu zrobię porządek w papierach, poświęcę trochę czasu na rysowanie, ale niestety ani jednego, ani drugiego nie udało mi się zrealizować. Za krótko ;P  Cieszę się, że pogoda dopisała, niemal cały czas było słonecznie, miałam więc okazję podładować swoje bateryjki ;) 

sobota, 26 lipca 2014

imieniny

Dzień 78
Imieniny Anny. Siostry mojej. I ja tam byłam winko dobre piłam, trochę potańczyłam, dobrze się bawiłam :) Trocheśmy niewyraźne, ale nie ma to nic wspólnego z przeziębieniem ;P

piątek, 25 lipca 2014

owocowo

Dzień 77
Dziś ostatni dzień urlopu :( Na szczęście przede mną jeszcze weekend :)

Byliśmy dziś z Jackiem na zakupach i wróciliśmy obładowani jak wielbłądy. Różne różności + owoce: porzeczki, truskawki, morele, brzoskwinie, gruszki, śliwki i banany. Te ostatnie dla mnie do pracy. Zawsze w pracy jem bułkę z bananem, dla lepszej formy ;)
Popracowałam trochę nad własną stronką z rysunkami :)

Ojć burza przyszła! Uciekam!

czwartek, 24 lipca 2014

deszcz

Dzień 76
Po wczorajszych wędrówkach, dziś nieco kuśtykaliśmy. Jednak odczuliśmy w nogach wychodzone kilometry. Przyszła Siostra i Brat. Posiedzieliśmy przy kawce. Opowiedzieliśmy jak było nad morzem. Później planowałam odpoczywać, ale w międzyczasie odzyskałam werwę, nogi przestały boleć i wzięłam się za sprzątanie. Po południu spadł deszcz! :D Choć uwielbiam upały, to nawet ja z zadowoleniem przyjęłam opady :) 
Zrobiłam z pudełka po czekoladkach, pojemnik na biżuterię. Oczywiście przemalowałam na fioletowo. Łańcuszki w osobnych przegródkach może przestaną mi się plątać i w ogóle łatwiej będzie wszystko znaleźć. Potem pochichotałam przy książce. Początkowo była nudnawa, wbrew odmiennym zapewnieniom na tyle okładki. Jednak rozkręciła się i zaczęła mnie bawić :) Aż mama przyszła z drugiego pokoju spytać z czego się tak chichram :D

środa, 23 lipca 2014

morze

Dzień 75
Planowany na poniedziałek wyjazd nad morze nie wypalił, ale udało się zrealizować go dziś. Chcieliśmy pojechać busem, niestety po wejściu do pojazdu okazało się, że przewozy realizowane są po wcześniejszej rezerwacji miejsc. Opuściliśmy więc busa i poszliśmy na nieodległy przystanek PKS. Tym razem się udało. Po 9 byliśmy na miejscu. Słonko świeciło, ale wiał niemiłosierny wiatr. Było mi okropnie zimno, aż włosy na rekach stały mi dęba. Spacerowaliśmy brzegiem morza, a fale oblewały nam stopy. Znużeni łażeniem, położyliśmy się trochę na piachu. Zdradliwa pogoda, bo dzięki wiatrowi nie było czuć jak słonko przypieka. Mam strasznie bladą karnację, nie przyzwyczajoną do opalanie, więc bałam się przesadzić. Dlatego nie leżeliśmy zbyt długo i postanowiliśmy pójść do jednej z licznych knajpek. Zadzwoniłam do znajomego, który mieszka w Międzyzdrojach, z pytaniem czy ma ochotę na spotkanie.  Miał. Zaprowadził nas szlakiem na Kawczej Gorze na punkt widokowy. Piękny widok na morze, rozległa panorama. Cudnie. Potem ponownie zeszliśmy na plażę. Zgłodnieliśmy po długim marszu i poszliśmy wszamać rybkę. Potem spacer po molo i powrót do domu. Ledwo łazimy, ale warto było. 

p.s. Tomku, dziękujemy za towarzystwo, przewodnictwo i zdjęcia:D

wtorek, 22 lipca 2014

słonecznik

Dzień 74
Zakupy. Doniczki i przesadzanie kwiatków. Słonecznik - mniam. Zupa szczawiowa - mniam. Gorąco i leniwie... dlatego tak krótko ;)

poniedziałek, 21 lipca 2014

niespodziewany podarunek

Dzień 73
Niestety nad morze nie pojechaliśmy...
W zamian udaliśmy się na cmentarz odwiedzić tatę i dziadków. Zapaliliśmy symboliczne światełko, i położyliśmy stroik w kształcie serca. Ponieważ mieliśmy udać się nad morze, to nie mieliśmy przygotowanego obiadu. Postanowiliśmy w drodze powrotnej wstąpić do lokalu serwującego paszteciki, kebaby, frytki itp. zlokalizowanego na 'naszym' ryneczku. Na miejscu okazało się, że jest przerwa urlopowa. W zastępstwie chcieliśmy kupić pierogi, sprawdzone i smaczne, ale właściciel też właśnie wypoczywa. Przechadzaliśmy się po ryneczku i zastanawialiśmy się co z tym fantem zrobić, gdy tuż przed nas wystąpił pewien starszy pan pochodzący z jakiego azjatyckiego kraju. Na co dzień handluje u nas ciuchami. Spytał czy lubię kwiaty. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a ten powiedział że chce mi sprezentować. Na moje pytanie z jakiej okazji, odpowiedział, że tak po prostu chce. Potem dodał, że ma chorą córkę, która opiekuje się kwiatkami i chce mi jeden podarować. Oczywiście prezent przyjęłam :) Z wrażenia nie zapytałam co to za kwiatek i jak go pielęgnować :)
W odwiedziny przyszła Kinga, dawno jej nie widziałam. Jak zwykle przy Kini nieco się pośmiałam. Po południu obejrzeliśmy z mamą "Mój biegun".

p.s. Jacek zadowolił się zupką chińską, a mi zrobił omleta.

niedziela, 20 lipca 2014

kompot

Dzień 72
Szykujemy się na jednodniowy wypad nad morze. Wstąpiliśmy do marketu by zrobić drobne zakupy. Zmarzłam na dziale z jogurtami. Kupiliśmy owoce na kompot. Czarne porzeczki, czerwone porzeczki i jabłka. Kompot wyszedł smaczny. Kwaskowy, orzeźwiający, doskonale gasi pragnienie w ten upał :)

Jacek zrobił kawę mrożoną i deser z bitej śmietany i lodów. Zauważyłam, że przytyło mi się trochę. Muszę chyba ograniczyć słodycze. Nie będzie to łatwe....

Przeczytałam jedną z książek. 

Szef mi napisał, że firma mu się sypie beze mnie ;D Miło zostać docenionym, ale musi poczekać jeszcze tydzień. 

Nie jestem fanką Sylwii Grzeszczak, ale zacytuję słowa, które pasują do tych 100 szczęśliwych dni:

"Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest"

sobota, 19 lipca 2014

leniwie

Dzień 71
Upalnie! Cudownie!
Znów leniwie. Jak poszliśmy na ryneczek po zakupy, to handlarze zaczynali się zbierać ;) Jednak zdążyliśmy kupić wszystko co potrzebne.
Obiad też bez zbędnego wysiłku, skorzystaliśmy z szaszłykarni ;P
Jackowi zechciało się upiec ciasto. Marchewkowe. Zobaczymy, czy dorówna bratanicy ;P
Przemian w pokoju ciąg dalszy. Butelka po wodzie mineralnej, która służy do podlewania kwiatków została przemalowana na fioletowo. Teraz ładnie się komponuje ;P

piątek, 18 lipca 2014

przyjechał

Dzień 70
Dziś zwlokłam się z łóżka nieco wcześniej, choć wczoraj położyłam się koszmarnie późno i na dodatek nie mogłam zasnąć. W końcu odpłynęłam, ale obudziłam się po jakimś czasie i ponownie miałam problem z zaśnięciem. Dziwne, bo zwykle nie miewam tego typu problemów.... za bardzo kocham spać ;P

Przyszła Sisterka Kasia z mężem. Powymienialiśmy się wrażeniami z podróży. Po skończonej wizycie poszłam na zakupy, a potem wzięłam się za sprzątanie pokoju. Całą resztę  uprzątnęłam wczoraj.

Tuż przed 22 przyjechał Jacek. Ubrany w krótkie spodenki skojarzył mi się z bohaterem komiksu, A'Tomkiem ;P

czwartek, 17 lipca 2014

nowina

Dzień 69
Dziś spałam baaaardzo długo. Stwierdziłam, że skoro mam urlop, to mogę sobie pozwolić. Później smęciłam się w piżamie po domu. Jak obudziłam się na dobre to stwierdziłam, że czas najwyższy zrobić coś sensownego.... no i wzięłam się za porządki. Solidnie się napracowałam. Doszłam do wniosku, że czasem dobrze się tak fizycznie zmęczyć.

W rozmowie telefonicznej Jacek przekazał mi dobrą nowinę.... jutro przyjeżdża do Szczecina :D Miał dotrzeć później, ale pozmieniały się plany i zawita już jutro. Na krótko prawdopodobnie, ale i tak fajnie, bo zostało mi jeszcze trochę urlopu.

środa, 16 lipca 2014

tłumnie...

Dzień 68
Dziś dom pełen ludzi. Pierwszy przyszedł braciszek, potem ciocia, a na końcu siostra Anka z córą Weroniką. Tłumnie i gwarno. 

Poszliśmy z bratkiem załatwić ważną sprawę, a po drodze wstąpiliśmy do biblioteki, na lody i na zakupy. Wypożyczyłam dwie książki. Lektury typowe na urlop. Może uda mi się trochę nadrobić zaległości czytelnicze. Nawet jeśli nie są to pozycje zbyt ambitne.


wtorek, 15 lipca 2014

wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :D

Dzień 67
Dziś powrót do Szczecina. Zajechaliśmy na dworzec stosunkowo wcześnie, bo nie miałam biletu. Pociąg objęty jest całkowitą rezerwacją miejsc i przy kupnie biletu okazało się, że nie ma już miejsc siedzących. Na szczęście po wejściu do pociągu okazało się, że znalazło się siedzonko dla mnie w wagonie bezprzedziałowym. Nikt mnie w międzyczasie nie przegonił, więc podróż minęła spokojnie. Pociąg przyjechał planowo, bez żadnego opóźnienia. Miło :) 
W domku czekała na mnie mamusia :)

poniedziałek, 14 lipca 2014

relacja

Dzień 66
We Wrocławiu byliśmy koło 11, iw  pierwszej kolejnosci podjechaliśmy do Parku Południowego. Bardzo urokliwe miejsce. Potem udaliśmy się na miejsce zjazdu, tj. byłego Zakładu Rehabilitacji Zawodowej Inwalidów. Obecnie jest to Ewangelickie Centrum Diakonii i Edukacji im. ks. M. Lutra, w którym działa kilka instytucji, m.in dom pomocy społecznej, przedszkole i różnego rodzaju szkoły dla osób niepełnosprawnych i zdrowych. 

W momencie naszego przybycia, bylo już kilka osób. Zaczęło się rozpoznawanie, wspominki. Przyznam, że czułam się trochę nie na miejscu. W końcu byłam tylko osobą towarzysząca, z zupełnie innej bajki. Niestety nie mam też łatwości w nawiązywaniu kontaktów, więc czułam się trochę obco.

Jak zjechali się wszyscy, zaczęła się impreza. Pogadałam trochę, potańczyłam i dość wcześnie opuściłam zabawę. Jacek poszalał do 4 nad ranem. Śniadanko, trochę żartów przy stole, a o 13 wyjazd.

Przed wyjazdem do Wrocławia planowaliśmy spotkać się ze znajomą, ale niestety miała inne plany. Na szczęście plany jej się zmieniły i zadzwoniła, że jeśli nadal mamy ochotę to możemy się spotkać. Wyruszyliśmy więc na rynek, a tam znów spotkaliśmy zjazdowiczów. Ponieważ mieliśmy jeszcze sporo czasu, to poszliśmy z nimi coś wszamać. Pożegnaliśmy się i poszlismy w kierunku fontanny, gdzie byliśmy umówieni. Po chwili przyszła nasza znajoma, zwerbowała jeszcze kilku innych iponków wrocławskich. Miło spędziliśmy czas przy różnego rodzaju napojach i lodach. Koło 20 pożegnaliśmy się, bo o 21 z minutami mieliśmy ostatni pociąg do Strzelina. 

Zajechaliśmy wykończeni. Trudno było się obudzić, a i w ciągu dnia przysypialiśmy. Starzeję się chyba ;)

niedziela, 13 lipca 2014

wyczerpana

Dzień 65
Przed chwilą wróciliśmy z Wrocławia. Dwa pełne wrażeń dni za nami. Dodam, że bardzo wyczerpujące. Na tyle, że nie jestem w stanie dziś o nich napisać.

Pierwsze chwile we Wrocku. Park Południowy i ja w towarzystwie Fryderyka Chopina :)

sobota, 12 lipca 2014

zjazd

Dzień 64
Zaraz ruszmy w drogę do Wrocławia. Celem podróży jest spotkanie osób, które uczęszczały do Zakładu Rehabilitacji Zawodowej Inwalidów. Brzydka nazwa. Już dziś nie funkcjonuje, tak samo jak i cała instytucja. Jacek będzie miał okazję spotkać się ze znajomymi po latach, ja jadę tylko na doczepkę ;) Podobno w zjeździe ma wziąć udział 49 osób. Wracamy jutro.
Do zobaczenia...

piątek, 11 lipca 2014

złoty napój

Dzień 63
Lenistwa ciąg dalszy...

Dziś nieco więcej połaziliśmy. Zaszliśmy na targ, do przychodni, na pocztę i do marketu. Pomalutku, bez pośpiechu... Pogoda fajna. Słonko nie zbyt nachalne, ciepło, ale nie upalnie....

A wieczorem orzeźwiający złoty napój. Wasze zdrowie!

Jutro wypad do Wrocławia... ale o tym jutro...

czwartek, 10 lipca 2014

poduszka

Dzień 62
Urlop upływa leniwie, czasami aż nadto ;P
Popołudniowy spacerek... Wstąpiliśmy do sklepu i kupiliśmy poduszkę w kwiatki. Może sny na niej będą bardziej kolorowe :)
Kasia, bratanica Jacka upiekła dziś ciasto marchewkowe. Ma talent po wujku. Ogólnie dość sceptycznie podchodziłam do tego wypieku, jakoś marchewki, nijak nie pasowały mi do ciasta. A jednak się pomyliłam, bo ciacho wyszło naprawdę smaczne :D

środa, 9 lipca 2014

Jacek

Dzień 61
Pada. Mocno. Długo już. Powietrze zrobiło się rześkie, łatwiej oddychać. 
Ogarnęliśmy z Jackiem nieco bałagan. Poszliśmy na krótki spacer. 
Ograł mnie w remika. Nie wiem dokładnie ile, ale dużo.
Chcieliśmy wybrać się do Ściegien k/Karpacza, do koleżanki. Niestety (dla nas) zjechała się akurat jej rodzinka, więc pomysł pozostanie niezrealizowany. Przynajmniej na razie.
Książka przeczytana.
A z boku w klatce siedzi sobie papużka falista zwana Jackiem. Kiedyś i ja miałam papużkę Dudusia, który w przeciwieństwie do Jacka był bardziej oswojony i chętnie siadał mi na ramieniu lub ręce. Ten stroni od towarzystwa, ale śpiewa jak należy ;P

wtorek, 8 lipca 2014

tęcza

Dzień 60
Wybraliśmy się z Jackiem na targ. Towarzyszyła nam bratanica Jacka Olka. Wyjeżdża dziś nad morze, po raz pierwszy tak daleko sama. Poszliśmy na lody, ale chyba w wyniku stresu rozbolał ją brzuch i dojadaliśmy loda za nią ;) 
Po powrocie pograliśmy z dziewczynami w remika, trzeba przyznać że z Oli zdolna bestia i zdarzyło jej się nas ograć. Kasia (druga z bratanic) nie grywała z nami wcześniej, więc korzystała z naszej pomocy. W międzyczasie zaczęło grzmieć, a nawet lać. Niezbyt długo i efektu specjalnego nie ma. Tzn. na zewnątrz, jak zawieje wietrzyk jest nieco przyjemniej. Mieliśmy to okazję odczuć przy okazji spaceru. Nawet na tle nieba dojrzałam tęczę. Osoby bardziej spostrzegawcze, powinni ujrzeć ją na zdjęciu.

Poczytałam 'Żółte cytrynki', które wypożyczyłam przed wyjazdem. Przyjemna lektura, którą szybko się czyta. Niewiele do końca zostało.

poniedziałek, 7 lipca 2014

podróż

Dzień 59
Pobudka o 5, żeby zdążyć się ogarnąć ze wszystkim. Wolę wstać wcześniej, żeby nie musieć się spieszyć. Jako kobieta, reumatyczka w dodatku, potrzebuję dużo czasu żeby się ze wszystkim wyrobić.Dzięki wczesnej pobudce na pociąg zdążyliśmy ;) Druga klasa, ale przedział 6-osobowy, klimatyzacja (!), wygodne siedzenia. Podróż upłynęła bezproblemowo i przyjemnie. Każde z nas poświeciło się swojej lekturze. Dojechaliśmy do Wrocławia, a potem przesiadka w PKS i przejazd do Strzelina. Upał niemiłosierny, ale jako wielbicielka ciepła nie będę narzekać ;P Na dworzec pks przyjechała po nas Monika, tj. szwagierka Jacka. Napiliśmy się kawusi, wszamaliśmy racuchy i musieliśmy odespać. Jestem już jako tako przytomna.
p.s. na fotce ratusz strzeliński. Widok z okna :) 

niedziela, 6 lipca 2014

prze wyjazdem

Dzień 58
Kwiatek dla mamci
Pojechaliśmy rano z Jackiem na dworzec po bilety, bo jutro może nie być czasu. Potem jeszcze do sklepu po zakupy na podróż i dla mamy. Zobaczyliśmy cudownego kwiatka i nie mogliśmy się oprzeć, żeby nie kupić. Z kaktusowatych, więc łatwy w opiece. 

Po obiadku dla oddechu obejrzeliśmy bajeczkę "Merida waleczna". Z wieczora pakowanie. Strasznie nie lubię tego zamętu przed podróżą, zawsze wydaje mi się że czegoś zapomnę. Kręcę się, szukam sama nie wiem czego.... W końcu udało mi się ogarnąć, walizka spakowana!

Siniak na kolanie zrobił się wielokolorowy. I dalej zachodzę w głowę skąd mi się wziął. 
Nadal cudownie gorąco ;D

sobota, 5 lipca 2014

u siostry

Dzień 57
Leżąc jeszcze w łóżeczku poczułam, że boli mnie kolano. Zadzieram nogę do góry, a tam siniak na całym kolanie i jeszcze krwiak. Nie mam zielonego pojęcia skąd się tam wziął. Później odkryłam jeszcze rankę na łokciu, również niewiadomego pochodzenia. Dziwne...

Po południu pojechaliśmy z Jackiem do drugiej z moich sióstr. Sister mi przerobiła spódniczkę, którą kupiłam kilka dni temu. Oglądaliśmy mecz przy piwku i żarełku różnej maści. Ledwo dycham z przejedzenia. Anka nie piwkowała i nas odwiozła do domku, nie musieliśmy więc się tłuc tramwajami :D

piątek, 4 lipca 2014

lato

Dzień 56
Dziś praca w domku. Potem musiałam załatwić pewną sprawę, a jeszcze później poszłam na urodzinki chrześniaczki Ali. Pojadłam, popiłam i się skołowaciłam ;P 
A w pogodzie ocieplenie... jest godzina 23:37, a termometr pokazuje 22 °C. Cudownie!

p.s. przy okazji dowiedziałam się jak zapisywać symbol stopni ;P Może kogoś zainteresuje artykuł: lukaszrokicki.pl

czwartek, 3 lipca 2014

tarta z jabłkami

Dzień 55
Rano jak zawsze pognałam na przystanek, ale tramwaj jakoś się nie zjawiał. Nagle mnie olśniło, że trwają wakacje i pewnie zmieniono rozkład. Rzeczywiście, olśnienie było bezbłędne. Ponieważ przez ostatni dni pracowałam w domu, to nie miałam okazji się o tym przekonać. Dobrze, że idę na urlop, bo z powodu zmiany musiałabym wcześniej wychodzić z domu, a tym samym rezygnować z jednej z drzemek ;P Jak już załapałam w czym rzecz zdecydowałam się na trasę alternatywną z przesiadką. I co mnie spotkało? Na przednim siedzeniu, na wprost mnie siedział pająk. Zwiałam czym prędzej. Brr

Nie wiem czy to przez świadomość zbliżającego się wolnego, przez ogólne zmęczenie, pogodę czy problemy, a może wszystko razem wzięte, ale trudno mi się skupić ostatnio. Jutro znów pracuję w domku, na moją prośbę szef pozwolił mi zostać w 4 ścianach. Fajnego mam szefa :D

W domku czekało na mnie tarta z jabłkami, w wykonaniu Jacka :D Pychotka! 

Potem wzięłam się za porządki. Od czasu do czasu wypada trochę powymiatać kurze ;P

środa, 2 lipca 2014

tłumnie

Dzień 54
Dziś w domu gwarnie i tłumnie. Przyjechała siostra z synem, jego dziewczyną i wnuczką oraz braciszek. Oczywiście im potowarzyszyłam i w efekcie do pracy usiadłam dopiero o 13. Skończyłam więc po 20... takie uroki pracy w domu. 

Wcześniej i tak musiałam pojechać do miejsca pracy na chwilę, w pewnej bardzo ważnej sprawie i miałam okazję poznać nowego psiaka szefostwa. Pies rasy rasy Akita Inu gabarytami przypomina niedźwiedzia ;D Wygląda jakby mógł zjeść wszystko co stanie mu na drodze, ale tylko polizał mi torebkę ;P W drodze powrotnej wstąpiłam też do biblioteki. Zbliża się urlop, więc jest szansa, że znajdę czas na czytanie :D A przy okazji, jeśli macie do polecenia jakąś lekką lekturę na lato, to proszę o sugestie.

Naprzemiennie świeciło dziś słońce i padał deszcz. 

wtorek, 1 lipca 2014

poranny spacer

Dzień 53
Większą część podstawówki spędziłam w sanatorium i właśnie tam miałam bierzmowanie. Dlatego dziś rano wyruszyliśmy z Jackiem do kościoła, w celu uzyskania odpowiedzi na pytanie, czy w księdze jest adnotacja dotycząca tegoż sakramentu. Lepiej się wcześniej upewnić, niż potem w biegu załatwiać formalności.  Szczególnie, że byłaby sposobność do załatwienia sprawy podczas urlopu, jedziemy bowiem w okolicach Cieplic, tj.  miejscowości w której zlokalizowane było sanatorium. Na szczęście wszystko gra, wpis jest na swoim miejscu. Przyjemnie było rano przespacerować się po Jasnych Błoniach. Pusto jeszcze, tylko ptaszki przechadzały się po trawce i skubały jej źdźbła. 

Po powrocie zabrałam się do pracy. Pisałam teksty na temat firmy przewozowej.