czwartek, 25 września 2008

wróciłam

To niesamowite, że w przeciągu zaledwie 3 tygodni można przeżyć tak wiele emocji, wrażeń... że można śmiać się tak wiele...

To niesamowite, że w jednej krótkiej chwili, nastrój może się zmienić tak diametralnie, z euforii, w totalny dołek... Ale pozostanę przy tej pierwszej części, o emocjach i wrażeniach pozytywnych, nie na tym co teraz...

1 września pojechałam do szpitala uzdrowiskowego -> pot. sanatorium. Ośrodek "Wielka Pieniawa", w którym przebywałam znajduje się w urokliwej, przecudnej miejscowości Polanica Zdrój.

Dnia pierwszego spiknęłam się z panią J. (od razu przeszłyśmy na "ty", więc od teraz będę się posługiwać skrótem J. ) i od tej pory byłyśmy niemal nierozłączne... dobrze nam się gadało i wspólnie spędzało czas. Również dnia pierwszego na swej drodze spotkałam pana T., który wydał mi się zagubionym, zupełnie niezorientowanym w niczym ponurakiem. Zostałam z nim posadzona, przy jednym stoliku na stołówce. Również dnia pierwszego natknęłam się na panią H.- współlokatorkę J. Najpóźniej, bo w okolicach godziny 23, spotkałam swoją współlokatorkę, z którą niemal cały turnus się mijałyśmy...

Na posiłkach zerkałam na stolik J., przy którym panowała radosna atmosfera, rozmowy, wybuchy śmiechu... a przy moim, grobowy nastrój, p. T ograniczał się do przywitania, po czym spożywał posiłek, wysyłając w międzyczasie sms-y, pani I.,która również siedziała przy moim stoliku, dnia pierwszego wygłosiła zdanie: " jaki gwar, po co to rozmawiać przy jedzeniu", trzeci współtowarzysz, pan M. próbował co nieco przebąkiwać, ja z ochotą się przyłączałam, ale ogólny klimat jakoś nie sprzyjał pogawędkom. 

Aż tu dnia, chyba trzeciego, na śniadaniu ponury pan T. zaczął ze mną rozmawiać i to w zabawnym tonie.. Na koniec posiłku dołączyła do nas J., która skończywszy jeść, usiadła na miejscu pana M. i rozmowa zaczęła się rozkręcać...

hmmm... nie będę opisywać całego turnusu, jednak jakieś małe wycinki z sanatoryjnego życia umieszczę, dlatego też ciąg dalszy nastąpi.... dziś weny, sił i chęci brak na dalsze pisanie.