piątek, 23 listopada 2007

gdzie mój talent???

Wiecie co się stało? Weronika zabrała mi… hmmm…w skrócie nazwijmy to talentem ;)

Chciałam koleżance sprezentować obrazek. Najpierw długo zastanawiam się co narysować, myślałam o jakichś kwiatkach albo zwierzątkach i w końcu zdecydowałam się na sarenkę na leśnej polance. Próbowałam parę razy,ale ciągle wychodziła mi jakaś koślawa. Uznałam, że sarenka to głupi pomysł ;) i wymyśliłam królika. Królik też wychodził mi jakiś nieproporcjonalny i wtedy przypomniało mi się, że Weronika dwa dni wcześniej narysowała prześliczne papugi. Nie byłam świadkiem jak je tworzyła i po obejrzeniu ich byłam przekonana, że narysował je ktoś inny, a nie ośmioletnie dziecko. Wtedy uznałam, że zabrała mi mój talent ;) Mówię do niej:
- Weronika zabrałaś mi moje umiejętności rysowania, mój talent.Oddaj mi go.
- Nie oddam – powiedziała Weronika śmiejąc się.
- Oddaj,  jest mi potrzebny.
- Niee.
- No oddaj, muszę narysować obrazek dla koleżanki.
- Nie.
-Werka oddaj mi proszę ;)
- No dobra, schowam Ci tu do pudelka, tylko uważaj, żeby Ci nie uciekł.
Usiadłam do rysowania i szło mi już trochę lepiej, ale jeszcze nie zupełnie.
Mówię do Werki:
- Eee chyba nie oddałaś mi całego.
- Oddałam, tylko on zacznie działać dopiero po godzinie.
Chyba miała rację, bo po jakimś czasie udało mi się dokończyć rysunek. Z tym, że nie sarenkę, nie królika, tylko kotka z pieskiem.

Przy okazji pakowania owego rysunku w ramkę, przecięłam sobie paluszek szybką od obrazka ;) Nie poczułam tego i o mało co, cała praca poszłaby na marne, bo zaplamiłabym rysunek krwią, na szczęście zauważyłam w porę  i zakleiłam skaleczenie (uff). Mam nadzieję, że koleżanka doceni trud i poświęcenie jakie włożyłam w rysunek dla nie ;) :D 

Jutro wyjeżdżam, ale na krótko.

środa, 7 listopada 2007

prima aprilis i inne rzeczy

Doszłam do wniosku, ze czas napisać nową notkę...
***
Trochę ponad dwa tygodnie temu, w niedzielę, w telewizji, na TVN nadawano program "Złote tarasy". Nie oglądałam zbyt uważnie, ale zerkałam czasem na ekran. W pewnym momencie prowadząca program Martyna Wojciechowska,powiedziała:
- Przerywamy program. Łączymy się z TVN24. Dzieje się coś niepokojącego.
W tej chwili popatrzyłyśmy na siebie z mamą i zaczęłam odczuwać lekki niepokój.
Na ekranie pojawił się Grzegorz Miecugow z poważną miną (no dobra to akurat nic nadzwyczajnego, on przeważnie taką ma) i mówi:
- Dochodzą do nas głosy, że w całej Polsce dzieją się niepokojące rzeczy. Łączymy się z Poznaniem.
W Poznaniu reporter, wyglądający jakby miała za chwilę zemdleć, mówi:
- Mieszkańcy skarżą się, że z powietrzem jest coś nie tak, że mają trudności z oddychaniem.
W tym momencie wystraszyłam się nie na żarty.
Ekran zaczął migać, łączność została przerwana, a na ekranie znów pojawił się G. Miecugow, który powiedział:
- Tym razem łączymy się z Krakowem.
Tutaj kolejny reporter tym razem stwierdzający, że:
- W Krakowie bardzo szybko obniża się temperatura, w ciągu pół godziny stała się  niższa o 10 stopni. 
Tutaj nastąpiła powtórka, przerwana transmisja, w studio Miecugow i łączenie się tym razem z Gdańskiem, w którym to reporter chciał porozmawiać z jakimś mieszkańcem, ale kamera się zachwiała i łączność po raz kolejny została przerwana.
Na tym etapie byłam przerażona, tak samo zresztą jak reszta domowników. Zaczęłam drżeć na calom ciele, a Kindze zaczęły z oczu płynąć łzy.
Pan Miecugow zaczął coś mówić, na ekranie pojawiły się jakieś kwadraciki, a po chwili studio "Złotych tarasów" i Martyna Wojciechowska mówiąca, że to była mistyfikacja.
W tym momencie zaczęłam się strasznie śmiać, po części z ulgi, a po części dlatego, że dałam się tak wkręcić.
Okazało się, że cała ta mistyfikacja była zrobiona dlatego, że w programie miała być mowa o słuchowisku radiowym Orsona Wellesa "Wojna Światów" było ono nadane 30 października w Stanach, a dotyczyło ataku Marsjan na ziemię. Radiosłuchacze treść słuchowiska uznali za fakt i wybuchła masowa panika.
Kiedy usłyszałam o tym dawno temu, wydawało mi się to dziwne i mało prawdopodobne, ale teraz po tym "przedstawieniu" jakie urządziła stacja TVN,  wierzę już w tą masową panikę. Sama przecież też się nabrałam. Prima aprilis w październiku phi.
***
Weronikę dopadł jakiś wirus, potem zaraziła się Kinga i ja. Plusem mojej choroby było to, że nadrobiłam trochę zaległości w spaniu i czytaniu. Jeszcze całkiem zdrowa nie jestem, ale czuję się trochę lepiej.
***
Weronika w szkole brała udział w konkursie plastycznym "świetlica moich marzeń' i zajęła II miejsce. W nagrodę dostała kredki pastelowe. Była taka dumna, że z miejsca zaczęła tworzyć nowe rysunki.
Utworzyłam galerię z obrazkami Weronki, zapraszam do oglądania :)