środa, 22 sierpnia 2007

wyjazd

Wybywam na jakiś czas...
Nowa notka po powrocie :)
Pozdrawiam tych nielicznych Czytelników, którzy tu zaglądają.
Z poważaniem c. Ela

piątek, 17 sierpnia 2007

opowiastki z Warszawy

W poniedziałek wróciłam z parodniowego pobytu w Warszawie. Pojechałam z mamą i Kingą i odwiedziłyśmy rodzinkę :D Doszłam do wniosku, że jednak jestem bardzo rodzinną osobą, bo bardzo podobały mi się odwiedziny u wszystkich wujków, cioć i kuzynów ;) A może to dlatego, że mam fajną familię... :D

Udało mi się spotkać też z koleżankami…

Najpierw umówiłam się z Agnieszką. W sumie wszystko szło zgodnie z planem, no może z malutkim wyjątkiem… Obie stałyśmy w korku… ale równocześnie wysłałyśmy sobie sms-y, że się spóźnimy i na dodatek równocześnie podjechałyśmy na miejsce ;) więc można powiedzieć, że wszystko było ok.

Następnie miałam spotkać się z Kasią. Tu już było z pewnymi atrakcjami.  Umówiłam się z nią o 16 pod Pałacem Kultury i Nauki. Była ładna słoneczna pogoda. Mama z Kingą miały pojechać na taras widokowy, a ja powędrować gdzieś z Kasią. Niestety plany uległy zmianie.
Kaśka przysłała mi sms-a, że uciekł jej autobus i się spóźni.   Potem kolejnego, że uciekł jej drugi autobus i spóźni się jeszcze bardziej :] Doszłam do wniosku, że nie będę sterczeć pod Pałacem jak kołek i pojadę na taras razem z rodzicielką i siostrzenicą. Po obejrzeniu panoramy miasta, zjechałyśmy na dół, a Kasi dalej nie było. Poszłyśmy więc do marketu, który był w pobliżu. W końcu dostałam od Kaśki następnego sms-a, że jest już pod pałacem, tylko w innym miejscu niż się umówiłyśmy,  ale na razie nie może się nigdzie ruszyć bo strasznie leje. Podeszłyśmy do wyjścia marketu i zobaczyłyśmy ścianę deszczu. Napisałam, że ja z tego samego powodu nie mogę podejść do niej ;) Niestety ów sms do niej nie dotarł. Odczekałam chwilę i postanowiłam zadzwonić. Nic z tego nie wyszło. Odczekałam kolejną chwilę, zadzwoniłam jeszcze raz i … udało się! Postanowiłyśmy, że poczekamy, aż deszcz trochę zmaleje i wtedy dojdziemy do siebie.
Chwilę po skończeniu rozmowy, zobaczyłam, że pada mniej i poszłyśmy pod pałac, a tam…. nie ma Kasi. W tym momencie zadzwonił telefon:
- Hej Ela, postanowiłam dojść do ciebie i jestem w markecie.
- He, he my postanowiłyśmy to samo i jesteśmy pod pałacem. Nie ruszaj się stamtąd! Już idziemy do ciebie. :D
No i w końcu się znalazłyśmy. Wręczyłam Kasi narysowane przez siebie gibony i postanowiłyśmy wyruszyć do jakieś knajpki. Poszłyśmy w deszczu do najbliższej i okazało się, że… jest zamknięta :/ W końcu udało się dotrzeć do następnej, na gorącą czekoladę i dalej poszło już bez specjalnych rewelacji.
 

W drodze powrotnej kupiliśmy kwiatki i czekoladki d

Tyle na dzisiaj...

poniedziałek, 6 sierpnia 2007

notka zbiorcza ;)

To będzie dość chaotyczna notka (jak ja!!!), taka zbieranina z tego co się wydarzyło w ostatnim czasie.
Na początek przytoczę dialog mój z Weroniką...

Werka  wzięła mój telefon komórkowy i mówi:
W: Pokaż jakie masz melodie w telefonie.
J: Nie będziemy teraz włączać, bo babcia z dziadkiem oglądają film.
W: No daj.
J: Nie, bo oglądają film i będziemy przeszkadzać!
W: No pokaż.
J: Nie bo oglądają film!!
W: Chcesz żebym rzuciła zły czar na twój telefon ? – zagroziła. ;)
J: Werka przestań, przecież to nie tak, że nie chcę włączyć, tylko dlatego, że oglądają film!!!
W: Cicho nie krzycz, bo im zagłuszysz film.
Nic dodać, nic ująć… ;)
***
Nie wiem czy wspominałam, że lubię rozwiązywać łamigłówki. Ostatnio robiłam taką jedną. Mamrotałam przy tym pod nosem, a siostra stwierdziła, że widzi jak mi trybiki w głowie pracują. Męczyłam się z nią (łamigłówką, nie siostrą)  około 2 tygodni i sama już nie wiem czy była taka trudna, czy to ja miałam jakieś zaćmienie ;) W każdym razie moje dwutygodniowe męczenie się przyniosło efekt, w postaci rozwiązanej łamigłówki.  :D :D
***
 Przedwczoraj skończyłam jeden z rysunków :) Rysowałam gibony, mamusię (lub tatusia, w sumie to nie jestem pewna :]) z dzieckiem. Umazałam się przy pracy okropnie. Mam nadzieję, że osobie dla której rysowałam, moje „dzieło” się spodoba ;)
 ***
Kinga z Weroniką i rodzicami pojechały na parę dni nad morze i przywiozły stamtąd fajną historyjkę:
Wiadomo miejscowość turystyczna, różne atrakcje dla przyjeżdżających m.in. przejazd bryczką. Podobno sporo tam tego było i Weronika nasłuchiwała czy jakiś konik nie nadjeżdża. W pewnym momencie idą sobie z Kingą i znów słyszą stukot, Werka krzyknęła:
„O znowu konik!” odwraca się, a tam … pani na szpilkach ;) :D
***
Więcej nie chce mi się pisać... ;)