sobota, 23 stycznia 2010

przemyślenia

Ten rok nie zaczął się dobrze. Już w poprzednim nie było najlepiej, ale myślałam sobie, że w końcu to co złe przeminie. Ludzie, w tym i ja, często się łudzą, że z nadejściem nowego roku wszystko się zmieni na lepsze, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki... że te wszystkie mechanicznie wypowiadane, przesyłane (metodą "kopiuj - wklej") życzenia się spełnią. O naiwności!! Uczucia jakie obecnie dominują w moim życiu to lęk, smutek, niepewność, żal, złość, zmęczenie... do niedawna poczucie winy, cholerne gryzące poczucie winy, które zamieniło się w bunt... chyba pod wpływem ciągłych pretensji, o rzeczy ważne i o drobnostki... Z tym też nie jest mi dobrze... 

Prawie całe moje minione życie było monotonne, przewidywalne jak kolejny odcinek telenoweli... Trzy ostatnie lata, wywróciły je do góry nogami... Nabrało tempa, za którym często trudno mi nadążyć... Podobało mi się to, ale może jednak lepiej nie przeżywać życia na prawdę, tylko tkwić pod kloszem, jak dziecko... (?) ale na to już za późno, kiedy się poznało jego różnorakość, nie da się cofnąć do krainy dziecięcego bezkrytycyzmu... 

Kiedyś przeczytałam na blogu Oleńki "...chciałabym coś zmienić, ale nic nie zależy ode mnie...". Napisałam wtedy komentarz: To nie zupełnie tak... mamy wolną wolę, podejmujemy decyzje... chyba jednak coś od nas zależy:) ...  Heh, g.... prawda, tak naprawdę nic nie zależy od nas, czasem tylko nam się tak wydaje. właśnie wtedy kiedy to pisałam - wydawało mi się.  Oleńko, to Ty miałaś rację.... niestety.