wtorek, 23 czerwca 2009

wyjazdy, wyjazdy ;)

Myślałam o usunięciu bloga, albowiem częstotliwość pojawiania się notek jest - delikatnie mówiąc marna. Jednakże z sentymentu pozostawię go i napiszę co nieco, raz na jakiś czas. Poza tym komentarz Oleńki natchnął mnie pozytywnie ;)

Od czasu ostatniej notki sporo się wydarzyło - mam za sobą dwa kolejne pobyty w Warszawie - oba udane :). Pierwszy bardziej pod względem stowarzyszeniowym, drugi pod względem prywatnym. Nie będę się zagłębiać w temat, są aktualniejsze rzeczy do opisania ;) Dość dużo podróżuję ostatnio, myślę że nadrabiam stracony czas... Niestety niedawno musiałam zrezygnować z wyjazdu planowanego na październik… zbyt odległy termin. Nie mogłam zagwarantować, że dam radę, a gwarancja była potrzeba.

Zarys niniejszej notki powstał w PKS-ie, na trasie Jelenia Góra - Szczecin. Za oknem cudowne, zachwycające widoki.Wyginam usta w uśmiechu, patrząc na te urokliwe krajobrazy :) Trudno będzie wrócić do szarej rzeczywistości.

Do Jeleniej Góry pojechałam 09.06.2009. r. na zjazd byłych kuracjuszy "Małgosi" - taka mini powtórka z zeszłego roku. Droga przebiegła z komplikacjami ( ja chyba nie potrafię inaczej ;)), później też były drobne, ale nic to ;) i tak było fajnie. 

Oprócz tego, że spotkałam się z ludźmi, tym razem pobyt miał swój wątek turystyczny... 
Udało mi się wejść na Chojnik... co prawda przy wielkiej pomocy jednego z uczestników zjazdu, który służył silnym męskim ramieniem (bez jego pomocy, poległabym na początku drogi),  ale mimo to wspinaczka kosztowała mnie niemało wysiłku. Jednakże warto było, widok z góry był nadzwyczajny. Jak to powiedziała koleżanka: "Jak mam umierać to tutaj". No może niekoniecznie zależałoby mi, żeby tam zaraz umierać, ale faktycznie panorama była obłędna.

Ponadto tym razem wybraliśmy się na spacer, zobaczyłam cieplicką tamę i pozachwycałam się widokami….

Ten zjazd miał zupełnie inny wymiar, niż ten zeszłoroczny, ale jednak tamto miejsce zawsze będzie zajmowało szczególne miejsce w moich myślach. I sercu…

Po zjeździe pojechałam jeszcze do koleżanki do Ściegien koło Karpacza. Z powodu odległości nie widujemy się zbyt często, więc fajnie było spędzić ze sobą trochę czasu, w głównej mierze na rozmowach oczywiście...

Pogoda nie była zbyt łaskawa, ale zdążyłam chwycić trochę górskiego, ostrego słońca, przez co przez pewien czas (na szczęście krótki) wyglądałam jak Indianka. Dla upamiętnienia zrobiłam sobie fotkę w tym stanie. Brat obejrzawszy mój wizerunek na fotce - przyrównał mnie do świnki Pigi ;) Siostry nie lepsze – wybuchnęły gromkim śmiechem na mój widok… nie ma jak kochające rodzeństwo ;)

Z mniej aktualnych, ale ważnych zdarzeń było odebranie świadectwa. Pozwolę sobie się pochwalić, że test końcowy z angielskiego zaliczyłam 99/100 pkt. Część opisową na 90%
Też się pozachwycajcie widokami:

  
  
Widoki z Chojnika :)

 
Cieplice:)
To by było na tyle...