czwartek, 10 września 2015

życie...

W ostatni weekend sierpnia pojechaliśmy na zlot IPON-ków do Sulejowa. Ściślej mówiąc wyjazd miał miejsce w czwartkowy wieczór, a na miejsce dotarliśmy wczesnym rankiem w piątek. Towarzystwo fajne, więc zjazd zaliczony do udanych. Pojawił się co prawda nowy zlotowicz, który wprowadził nieco zamętu, ale szkoda słów... W drodze powrotnej w niedzielę z kilkoma znajomymi zahaczyliśmy o Łódź, w której to przenocowaliśmy i w poniedziałkowy poranek wyruszyliśmy do Szczecina. 
We wtorek wczesna pobudka i wizyta w przychodni, w środę wizyta u reumatolog. Wyniki nie najgorsze, choć mogłyby być lepsze. W piątek wizyta u znajomych, wspólne oglądanie meczu i powrót późnowieczorny, sobota odwiedziny u siostry i powrót jak wyżej. W niedzielę rano smutna wiadomość, o śmierci kuzyna męża, a popołudniu, że pogrzeb odbędzie się w poniedziałek. Szyba decyzja o wyjeździe... pakowanie i nocnym pociągiem do Wrocławia i docelowo do Strzelina. Rano czułam się tak jakby choroba się uaktywniła, nie było dobrze. Regenerujący sen, tabletki i dałam radę. Smutna uroczystość.... Przy okazji pobytu w rodzinnym mieście Jacek pozałatwiał najpilniejsze sprawy. Dziś,  w czwartek powrót do domu.... Chcę trochę pomieszkać..... Niestety w drodze kolejna smutna wiadomość o śmierci mojego kuzyna.... W niedzielę znów wyruszymy w drogę, tym razem do Warszawy.... 
Sił brak....