wtorek, 10 listopada 2015

powroty są fajne

Nietypowa ta jesień, wczoraj było niemal wiosennie.... ciepło i słonecznie.
Jacek jest po operacji, 1 października miał wstawioną endoprotezę biodra. Zabieg miał zaplanowany we Wrocławiu, a że kolejki na zabiegi są jakie są, to nie mógł zrezygnować i musieliśmy się pofatygować do jego domu rodzinnego w Strzelinie. Jacek spędził tydzień w szpitalu, a ja jako kochająca żona kursowałam codziennie pomiędzy Strzelinem i Wrocławiem ;) Potem spędziliśmy tam jeszcze jakieś 2 tygodnie, aby Jacek mógł w miarę dojść do siebie i  spokojnie znieść drogę do Szczecina. Bratanek okazał dobre serducho i przywiózł go samochodem. Ja z kilku przyczyn pojechałam dzień wcześniej pociągiem. Miło było powrócić. Powroty są fajne :) powroty do domu szczególnie :)
W związku z tym, że Jacek jest nieco unieruchomiony (musi chodzić o 2 kulach i nie może obciążać operowanej nogi) na mnie spadło więcej obowiązków. Przyznaję, że jestem już nieco zmęczona. Najgorsze jest to, że z moim (NIE)kochanym RZS-kiem wszystko wykonuję znacznie wolniej. Zwykłe codzienne czynności często muszę wykonywać przy pomocy dodatkowych przyrządów lub opracowanych przez lata choroby metod. Cieszę się, ze wogole jakoś daję sobie radę, ale bywa to bardzo frustrujące. Na szczęście Jacek zaczyna wracać do formy ;)
Jakby tego było mało, pojawiają się inne problemy rodzinne :( i lodówka się popsuła, i szybko robi się ciemno...
Marzy mi się spokojny czas, który pozwoli odpocząć i zregenerować siły psychofizyczne.

czwartek, 10 września 2015

życie...

W ostatni weekend sierpnia pojechaliśmy na zlot IPON-ków do Sulejowa. Ściślej mówiąc wyjazd miał miejsce w czwartkowy wieczór, a na miejsce dotarliśmy wczesnym rankiem w piątek. Towarzystwo fajne, więc zjazd zaliczony do udanych. Pojawił się co prawda nowy zlotowicz, który wprowadził nieco zamętu, ale szkoda słów... W drodze powrotnej w niedzielę z kilkoma znajomymi zahaczyliśmy o Łódź, w której to przenocowaliśmy i w poniedziałkowy poranek wyruszyliśmy do Szczecina. 
We wtorek wczesna pobudka i wizyta w przychodni, w środę wizyta u reumatolog. Wyniki nie najgorsze, choć mogłyby być lepsze. W piątek wizyta u znajomych, wspólne oglądanie meczu i powrót późnowieczorny, sobota odwiedziny u siostry i powrót jak wyżej. W niedzielę rano smutna wiadomość, o śmierci kuzyna męża, a popołudniu, że pogrzeb odbędzie się w poniedziałek. Szyba decyzja o wyjeździe... pakowanie i nocnym pociągiem do Wrocławia i docelowo do Strzelina. Rano czułam się tak jakby choroba się uaktywniła, nie było dobrze. Regenerujący sen, tabletki i dałam radę. Smutna uroczystość.... Przy okazji pobytu w rodzinnym mieście Jacek pozałatwiał najpilniejsze sprawy. Dziś,  w czwartek powrót do domu.... Chcę trochę pomieszkać..... Niestety w drodze kolejna smutna wiadomość o śmierci mojego kuzyna.... W niedzielę znów wyruszymy w drogę, tym razem do Warszawy.... 
Sił brak....

czwartek, 20 sierpnia 2015

po przerwie

Jestem usatysfakcjonowana! Lato jak się patrzy! Mówię tu o moim indywidualnym samopoczuciu. Doniesienia o suszy, pożarach i innych bolesnych konsekwencjach upałów są bardzo przykre, ale tak czy inaczej wpływu na aurę nie mam. 

Wczoraj byliśmy w kinie na filmie "Mały Książę". Wrażenia pozytywne.

Wyblakła mi farba na włosach, już się umówiłam z Kingą. Miałam szkarłatna czerwień, teraz postawiłam na brąz.

Chcieliśmy dziś kupić pudełka ozdobne na pamiątki i inne szpargały,  ale w sklepie do którego zaszliśmy (czyt. Pepco) nie znaleźliśmy nic odpowiedniego. Nabyliśmy za to metalową miskę, ponieważ nie mieliśmy takowej w posiadaniu. 

Wywołaliśmy zdjęcia ślubno-weselne. Już powkładane do albumu. Zapewne obejrzymy w rocznicę ;)

środa, 24 czerwca 2015

ja chcę lata!

Potrzebuję słońca! I ciepła! Nadal wdziewam na siebie grube sweterki, ręce mi marzną i jest mi ponuro przez brak promieni słonecznych...
lato, lato gdzieżeś ty?

Wczoraj zaczęłam nowy rysunek. Ale do rysowania też potrzeba światła naturalnego, a za oknem szarówka.... eh 

Mamy prawie trzytygodniowy staż małżeński ;) Jak nas ktoś pyta jak się czujemy jako małżeństwo, to odpowiadamy, że lepiej. Przedtem Jacek był starym kawalerem, a ja starą panną, teraz jesteśmy młodym małżeństwem ;)

piątek, 12 czerwca 2015

ślub

Stało się - jestem żoną!

Już jakiś czas przed ceremonią odczuwałam stresik, natomiast Jacek twierdził, że jest spokojny. W tej najważniejszej chwili nam się odmieniło - ja wyluzowałam, a Jacek zestresował się na tyle, że goście zgodnie twierdzili, że prawie go nie było słychać. Na szczęście ja słyszałam :)
Ceremonię ślubną poprowadził przesympatyczny dominikanin ojciec Michał Laskowski. Po za cichym głosem Jacka wszystko przebiegło jak należy :) Wielką przyjemność sprawił nam mój chrzestny, który przyjechał na nasz ślub z Warszawy. Dobrze wiem, że taka wyprawa, kiedy wciąż się pracuje, a przy tym dokuczają różne dolegliwości nie jest sprawą prostą. Jednak dotarli z ciocią, z czego bardzo się ucieszyliśmy.
Co do przyjęcia weselnego, też było udane Pogoda dopisała, więc dzieciaczki mogły poszaleć na świeżym powietrzu... trampolina, huśtawki, zwierzaki różnej maści.... pełen luz :)
Dorośli zajęli się konsumpcją, rozmowami i tańcami. Choć mamy żałobę, pozwoliliśmy sobie w tym dniu na trochę luzu. Przewidywaliśmy,że zabawa nie potrwa zbyt długo, ale goście się rozhulali :) Także na tej podstawie wysnuliśmy wniosek, że wesele było udane :D

Żal, że w tym ważnym dla nas momencie nie było z nami rodziców :( Dzień po ślubie pojechałam z chrzestnym i ciocią na cmentarz, złożyć kwiaty i pomodlić się. Specjalnie z myślą o rodzicielce kupiliśmy białe goździki - ulubione kwiaty mamy.

Przez weekend mieliśmy jeszcze gości, wiec trudno było się pozbierać i ogarnąć chaos panujący w mieszkaniu, dopiero w poniedziałek udało nam się wprowadzić jako taki ład. A już w środę wyjazd do Strzelina. Tata Jacka ze względu na odległość, wiek i stan zdrowia nie mógł uczestniczyć w ceremonii zaślubin. Dlatego zaraz po doprowadzeniu wszystkiego do porządku, spakowaliśmy walizkę i wyruszyliśmy w drogę. Chcemy zorganizować mini przyjęcie dla taty i innych bliskich, którzy z różnych względów nie  mogli dotrzeć do Szczecina. Po powrocie postaramy się wrócić do 'normalności'.

Pragniemy podziękować wszystkim,
którzy pomogli nam zorganizowaniu wesela... 
Ela i Jacek

poniedziałek, 1 czerwca 2015

...

W Zakopanem było bardzo fajnie, czego największa zasługa towarzystwa! Pogoda niestety nie dopisała, co ostatnimi czasy przestaje dziwić...

Już niebawem Ślub!
Niestety jedna z bliskich mi osób sprawiła, że radosny czas oczekiwania nie jest już radosny :(

wtorek, 19 maja 2015

urzędowo

W czwartek wybieramy się do Zakopanego z Iponkami. Nazywamy ten wypad naszą podróżą przedślubną. W związku z tym, że podczas drugiej tury wyborów będziemy poza miejscem zamieszkania, wybraliśmy się dziś do urzędu po zaświadczenie uprawniające nas do głosowania w dowolnymi miejscu. Czas oczekiwania 2 godziny.... w międzyczasie opuściliśmy urząd, bo nie było nawet gdzie przysiąść, na szczęście wróciliśmy w porę ;) Papierek jest, więc spełnimy swój obywatelski obowiązek.

Nabyliśmy dziś krawat i spinki do koszuli, w sklepie gdzie wcześniej kupowaliśmy już garnitur i koszulę właśnie. Właściciele to przesympatyczne małżeństwo, które potrafi fachowo doradzić. Okazało się, że syn owych właścicieli sklepu bierze ślub w tym samym dniu co my, więc tym bardziej zrobiło się sympatycznie. Po półgodzinnej rozmowie życzyliśmy sobie ładnej pogody i żeby wszytko poszło jak najlepiej.

Dzień po dniu byliśmy u neurologa, tzn. wczoraj ja, dzisiaj Jacek. Oboje dostaliśmy skierowanie na rehabilitację, co nas cieszy, bo rehabilitacja dobra rzecz!

czwartek, 14 maja 2015

urodziny

Dwa dni temu dostałam list. Pretekstem do napisania były moje urodziny, ale prócz życzeń było skreślonych też kilka dodatkowych słów. Przyznam, że ten drobny gest znajomej sprawił mi sporą frajdę :) Mały list, a cieszy...

To dziś nasze święto - urodziny moje i Jacka :) Jak to określiła inna nasza znajoma - urodziliśmy się pod tą samą gwiazdą :) Ufamy, że zgodnie z życzeniami będzie nas prowadzić jedną drogą.

Miło jest słyszeć i czytać te wszystkie życzenia, niektóre bardziej osobiste inne, inne mniej, ale wszystkie dają radochę.... są osłodą świadomości, że kolejny roczek na karku ;) 

Przygotowania do ślubu w toku. Z czasem krucho, lekki stresik, ale dobrze....

wtorek, 14 kwietnia 2015

nadszedł czas

Dawno nie pisałam...
Dużo się wydarzyło w tym czasie.
Niestety nie mam weny, by napisać o wszystkim...

Ci co systematycznie czytają bloga wiedzą, że planowaliśmy z Jackiem ślub. Po śmierci mamy najpierw postanowiliśmy przełożyć uroczystość, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się nie odwlekać, a zrezygnować jedynie z wesela. Będzie przyjęcie na świeżym powietrzu z bliskimi nam osobami. Od początku naszego bycia razem, borykamy się z różnymi przeciwnościami, uznaliśmy więc, że najwyższy czas zalegalizować związek. 

Przygotowania w toku....