środa, 17 października 2012

środa, 26 września 2012

Zlot Reumatyków :)

W dniach 14 - 16 września w Białobrzegach odbywał się III Ogólnopolski Zlot Młodych Chorych na Choroby Reumatyczne, zorganizowany przez Ogólnopolskie Stowarzyszenie Młodych z Zapalnymi Chorobami Tkanki Łącznej „3majmy się razem”.
W dwóch poprzednich niestety nie było dane mi uczestniczyć... Nauczona doświadczeniem, wstrzymywałam się ze zbytnim entuzjazmem i nie cieszyłam się na zapas... Na szczęscie tym razem się udało :)
11 września pojechałam do Jacka, a następnie razem wyruszyliśmy do Warszawy. Już na dworcu spotkaliśmy pierwszych znajomych, a potem pod Salą Kongresową (skąd miał nas zabrać bus) robiło się nas coraz więcej :) 
Z 25 minutowym opóźnieniem wyruszyliśmy do celu tj. do hotelu w Białobrzegach :) A tam: najpierw kolacja, potem integracja przy ognichu. Humory dopisywały więc integrowanie się przebiegało pomyślnie :) Po pewnym czasie przenieśliśmy się do sali i kontynuowaliśmy poznawanie się poprzez wspólne zabawy :) Później część uczestników zmęczona mnogością wrażeń i podrożą poszła do swoich pokoi, a część do jednego z pokoi celem pogaduszek i jeszcze lepszego wzajemnego poznawania się :)
Sobota. Pyszne śniadanko w miłym towarzystwie. Posileni mogliśmy wyruszyć na pierwszy wykład: "Standardy europejskie w reumatologii a polskie realia. Co się już udało, a co jeszcze musimy osiągnąć", prowadzony przez prof. Witolda Tłustochowicza – Konsultanta Krajowego w dziedzinie reumatologii. 
Po krótkiej przerwie kawowej, następny wykład: Jak sobie radzimy w zarządzaniu swoim życiem i swoją chorobą, poprowadzony przez Jacka Santorskiego. Jak dla mnie super. Poniektórzy nie byli zadowolenia, oczekiwali bowiem cudownego przepisu na życie, a takowego jak wiadomo nie ma. Mi się podobało.... bardzo :)
W tym momencie mieliśmy zrobić sobie wspólną fotografię, ale nie wyszło... za mało czasu, za dużo do powiedzenia i zrobienia.
Następnie zostaliśmy podzieleni na grupy, bowiem były trzy wykłady: nt. zesztywniającego zapalenia stawów Kręgosłupa (ZZSK), tocznia rumieniowatego oraz reumatoidalnego zapalenia stawów (RZS) + młodzieńczego idiopatycznego zapalenia stawów (MIZS). Ja z racji mojej przypadłości wybrałam się na ten trzeci, poprowadzony przez dr Ewę Walewską.
Nadszedł czas na obiad, abyśmy nie popadali z wyczerpania ;) A po posiłku kolejne wykłady. Tym razem mowa o tym jak sobie radzić kiedy życie boli... też z podziałem na grupy... mi przypadł poprowadzony przez Jacka Santorskiego i dr Agnieszkę Łukasiewcz.
A po trudach wykładów czas na relaks i rejs po Zalewie Zgrzyńskim. Cudnie bylo :)
Zalew Zegrzyński
R eu o ma n tycy ;)
Po rejsie kolacja i zabawa z DJ. Oj muzyka porwała mnie do tańca :) Na parkiet wyruszyły trzy szczecinianki :) Później przykład wzięła reszta i też ruszyli w tan. Tańczyłam i tańczyłam... Jacek też mi czasem towarzyszył w tańcu :)
Tak się bawią reumatycy :)


Rankiem ledwie się podniosłam z łóżka i obawiałam się, jak też dotrę na śniadanie, ale jakoś dałam radę ;) Po najważniejszym posiłku dnia ostatnie wykłady: "Rola organizacji pozarządowych w procesie kształtowania polityki zdrowotnej", poprowadzony przez Annę Kadzikiewicz. Część uczestników zmęczona zabawą na wykład nie dotarła. Ja ze swoją obowiązkowością nie mogłam nie przyjść... W przerwie wymeldowanie z pokoju, potem obiadek i wyjazd. 
Żal było odjeżdżać, chociaż na dłuższą metę, byłoby to nieco męczące ;) 
Dziękuję organizatorom i wszystkim uczestnikom za świetną atmosferę :) Za humor, optymizm, wieczne uśmiechy na twarzach :)  Za to, ze mogłam brać w tym udział :)
Do odjazdu pociągu mieliśmy sporo czasu, więc odwiedziliśmy jeszcze moją kuzynkę. Około 20 wyruszyliśmy na dworzec i jakieś 2 godzinki później mknęliśmy w kierunku Strzelina.... 
U Jacka pogościłam się jeszcze do piątku i znów w podróż, tym razem do siebie, do mamusi :) .. A tu jak się okazało zaczęli w budynku wymieniać rury, co wiązało się z czasowym brakiem wody, remont dachu.... :)
A na drugi dzień kolejne atrakcje, ale to temat na kolejną notkę :)

sobota, 18 sierpnia 2012

Pyromagic, niebieskie owce i ważna decyzja...

11 sierpnia 2012 roku - Sobota . Pracująca. Analizowałam i korektorowałam od 13 do 17:15 (choć miałam krócej). Po pracy przesiedziałam cale popołudnie znużona i osowiała. 

Wieczorem o 19:45 fon od Sister...
ja: halo
S: cześć. idziesz na PYROMAGIC*
ja: na co?
S: nie wiesz co się dzieje w Szczecinie?
ja: a! (nagle mnie olśniło). Nie idę, zmęczona jestem, zero makijażu....
S: będziemy po ciebie za 15 minut.
ja: OK!

Szybki makijaż, info do Jacka, żeby nie dzwonił na domowy bo wybywam, częściowe przebranie, WC i... taaadaaam, zwarta i gotowa do akcji ;)

Zaczęliśmy od żarełka. Ja, szwagier zwany Ptysiem i siostrzenica Weronika usiedliśmy przy stoliku, Sis w tym czasie poszła po pajdę ze smalcem. Usadowiona naprzeciw Ptysia kopałam go kończynami. Po powrocie Sis, przyznałam się:
ja: podrywałam ci męża, kopałam go pod stołem,
Ptyś: no, chciała ze mną chodzić...

Po podrywach i napełnieniu żołądków połaziliśmy w oczekiwaniu na pokaz fajerwerków. W końcu się zaczęło. Pierwszy pokaz z Włoch, drugi z Chin. Oj było na co popatrzeć. Tego nawet nie da się opisać. Jednak prawdziwe show było dnia następnego, kiedy swoje fajerwerki odpaliła Portugalia. Finał ich pokazu był taki, że myślałam iż świat właśnie hucznie zakańcza swe istnienie. Huk był niesamowity, niebo rozbłysło, wszystkie wnętrzności trzęsły się we mnie, a ja stałam z rozdziawioną gębą z zachwytu. Potem jeszcze Czechy, które wygrały (według mnie lepsza była Portugalia) i pozakonkursowy pokaz Polski.

Po tych atrakcja znów późne pójście spać i ciężko było wstać rano do roboty, ale co tam nie na co dzień można obejrzeć koniec świata ;P

Więcej o festiwalu tutaj

* Międzynarodowy Festiwal Ogni Sztucznych

13 sierpnia 2012 - Poniedziałek. Choć zmęczona, jednakże w pełni świadoma napisałam do szefowej, że nie chcę przedłużać umowy. Być może decyzja błędna, ale MOJA. Nie nadaję się do tej pracy i kropka.

15 sierpnia 2012 - Środa. Nawiedziłam siostrzeńca i porobiłam mu porządki w papierach. W wynagrodzeniu dostałam napoleonkę. 

17 sierpnia - Piątek. Byłam z siostrzenicą na szczecińskich Jasnych Błoniach oglądać pokojowe stadko niebieskich owieczek.  


18 sierpnia 2012 - DZIŚ. Sobota. WOLNA. Spałam do 10:30 :D Siedziałam przed TV. Czytałam. Generalnie pełen relaks!!!

p.s. Na blogu, można zaobserwować częste zmiany obrazka w nagłówku, albowiem lubię bawić się grafiką :P
 

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Bez tytułu :P

Narzeczony mnie nawiedził :D Niestety tylko na kilka dni.. ale dobre i to  :D Póki co jeszcze jest, a odjedzie kiedy będzie musiał.

Kilka dni temu odwiedziła mnie moja czteroletnia  chrześnica. Zawsze wtedy tworzymy. Tym razem lepiłyśmy z plasteliny. Zajrzałam do mojej magicznej szuflady, w której kryją się różne duperele przydatne do prac plastycznych. Wyjęłam koraliki i Ala cudownie wbijała koralik, po koraliku w plastelinkę. Powstały istne dzieła sztuki:D Powiedziała, że wszystko to zostawi dla mnie, aby mi świeciło w nocy i przypominało mi o niej :)

W pracy jakoś idzie pomału, może nawet zbyt pomału...

Mojego niewyspania ciąg dalszy. Chodzę jakaś zamroczona.

czwartek, 19 lipca 2012

Lato przyjdź!

Myślałam, że po "przeprowadzce" będę pisać bardziej regularnie, ale widać systematyczność nie leży w mojej naturze.

Pogoda z latem ma niewiele wspólnego, teoretycznie więc sprzyja pisaniu notek, zniechęca bowiem do wychodzenia z domu. Jednakże ta "szaroburość" sprawia też, że czuję się ospała, zmęczona, zniechęcona i jakaś taka niewyraźna... 

Szkolenie, o którym pisałam wcześniej dobiegło końca i zakończyło się podpisaniem umowy o pracę, w wymiarze 3/4 etatu, na okres próbny trzech miesięcy, na stanowisku - korektor danych. Czasem, a nawet częściej wspomagam się radą koleżanki, bo nie zawsze jeszcze wiem co z czym i do czego :P Wydaje mi się, że to jednak nie jest praca dla mnie i po okresie próbnym przyjdzie chyba mi się pożegnać z robotą... no ale, pożyjemy zobaczymy. 

http://i.wp.pl/a/f/jpeg/25739/panda425.jpegW minioną sobotę opuściłam cztery ściany i wyruszyłam pozałatwiać sprawy, na pocztę, do biblioteki, do sklepu... Niebo było z lekka zachmurzone, ale pomyślałam, że nawet jeśli skapnie trochę deszczu, to przecież z cukru nie jestem. No i spadło, ale nie trochę. Wróciłam do domu jak zmokła kura, w butach mi chlupało, ociekałam wodą i żeby było zabawniej to mój NIE-wodoodporny tusz spłynął z rzęs, upodobniając mnie do pandy ;P 

Nie napisałam jeszcze czegoś niezwykle ważnego, cóż za niedopatrzenie z mojej strony. Dawna współautorka bloga Kinga, zdała maturę i dostała się na studia! Od października zacznie studiować Gospodarkę Przestrzenną na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie. 

Właśnie znów zaczęło padać, a nawet grzmieć z lekka... eh 
Słońca mi trzeba... muszę doładować akumulatorki energią słoneczną, na długą jesień i zimę... inaczej grozi mi depresja sezonowa :P

środa, 11 lipca 2012

Placki ziemniaczane. Domowe najlepsze?

Ja: Mmmm, dobre te placki, takie chrupiące, jakby inne. Mamo robiłaś jakos inaczej te dzisiejsze placki niż zazwyczaj?
Mama: Kupiłam te w proszku z Knorra.
;P

niedziela, 24 czerwca 2012

Spanie to jest to, co c. Ela lubi najbardziej ;)

Ależ dużo się dzieje. Właśnie przechodzę szkolenie, bardzo intensywne szkolenie, z myślą o podjęciu pracy. Ale na razie cicho sza.... aby nie zapeszyć. Równolegle z tym szkoleniem pracowałam sobie nadal na umowę o dzieło i dodawałam notatki prasowe. W związku z tym minione dwa tygodnie były intensywne i męczące. Na szczęście kończę z notatkami i bedę mogła skupić się na jednym.

Wczoraj byłam z Arturem i Kasią na cmentarzu u Taty. Zapaliliśmy mu światełko na Dzień Taty. Przy okazji poszliśmy też na groby dziadków. 

Całe to szkolenie, praca, bieganie w między czasie tu i tam sprawiło, że mój organizm zaczął domagać się odpoczynku. Wczoraj jak wróciłam z cmentarza, usiadłam sobie na chwilkę  ...  i usnęłam ;) Pomyślałam, ze muszę trochę odpocząć i po wszamaniu obiadku położyłam się. Zasnęłam kamiennym snem i spałam 3 godziny. Wieczorem, co rzadko mi się zdarza położyłam się przed północą i przespałam kolejnych 10 godzin. Chyba już wystarczy ;)

W środę byłam u mojej reumatolog, którą po raz pierwszy widziałam w takim dobrym humorze, a leczę się u niej już 3 lata ;) Wyniki niezłe, nawet mam zmniejszoną dawkę sterydów ;)

Właśnie się zachmurzyło, zrobiło się buro i ponuro i znów chce mi się spać ;P

niedziela, 17 czerwca 2012

kibice

Aktualnie krucho u mnie z czasem, dlatego znów się ociągałam z nowym postem. Zaległości nadrabiać nie będę, skupie się na tym co teraz, a ściślej mówiąc wczoraj. 
Pojechaliśmy z Jackiem do mojej siostry i szwagra, by wspólnie kibicować...  Nie lubię piłki, ale okazja wyjątkowa... wręcz nie wypadało nie dopingować NASZYCH. Wynik jaki był każdy wie,... tylko się zestresowałam i tyle ;P
 













A dziś Jacek ograł mnie w remika...
A jutro poniedziałek i znów totalny brak czasu...

czwartek, 7 czerwca 2012

Wprowadzka

Jak można dowiedzieć się z historii bloga, jest on przeniesiony z innego portalu.
Niniejszy post jest postem powitalnym…. bo mimo iż blog istnieje już długo,  tutaj zaczyna swoje drugie, nowe życie ;)
Zapraszam „starych” i nowych Czytelników do częstych odwiedzin i wyrażania opinii o mojej pisaninie ;)

wtorek, 1 maja 2012

portret

Odwiedziłam dziś moją Córę chrzestną Alicję. Ala rysowała moje portrety. 

Aneta: Narysuj teraz tatę.
Ja: No Aluś, ja mam już trzy, narysuj teraz tatę.
Ala do mnie: Ja rysuję tak dużo twoich poltletów, bo cię baldzo kocham. :)
 
Oto ja sportretowana przez Alę: 

środa, 4 kwietnia 2012

Chleb z bananem, rcepta na zostanie artystką?

Odwiedziła mnie dziś moja chrześnica Alicja. Ledwo przekroczyła próg, wtuliła się we mnie i powiedziała:
- Kocham Cię! 
Ciepło na serduchu się robi :)
 
Od razu poszły w ruch kredki, kartki, klej, dziurkacze. W pierwszej kolejności na życzenie Ali narysowałam pieska, ona w tym czasie rysowała obrazek dla babci i dziadka.
Potem razem tworzyłyśmy pisankę. Nakreśliłam wielkie jajo na kartce, Ala wycinała dziurkaczami ozdoby, a potem je przyklejała.  Niestety ominie Was oglądanie naszej Super Pisanki,bo zapomniałam pstryknąć fotkę. Ale to nie ostatnie nasze wspólne dzieło, więc będziecie mieli jeszcze okazję podziwiać nasze talenty :)

Na odchodne podziękowałam mojej małej artystce, za wspólną pracę i powiedziałam, że bardzo było mi miło, wspólnie rysować.
Alunia stwierdziła, że jej też było bardzo miło :)

Pochwaliła się jeszcze, że wczoraj na śniadanie jadła chlebek z bananem ;) Nie od dziś wiadomo, że jedząc bułkę z bananem, można zostać mistrzem w skokach narciarskich… Po chlebku z bananem artystką? ;)

sobota, 31 marca 2012

Wiosna! Czas na zmiany

Zmieniłam nieco wygląd bloga. Nadeszła wiosna, więc wprowadziłam nieco zieleni.*
Ponadto, postanowiłam, częściej umieszczać notki na blogu.
Pozdrawiam wiosennie!

* Informacja dotyczyła zmian, kiedy blog mieścił się na innym portalu.

wtorek, 27 marca 2012

Niesforna pomidorówka

Siedzę w pokoju, gadam przez telefon, aż tu nagle słyszę łomot dobiegający z kuchni. Przerywam rozmowę, pędzę do miejsca skąd rozległ się hałas, a tam….

... na środku kuchni kałuża z zupy pomidorowej, pomidorowa lodówka, pomidorowe szafki, a w samym środku pomidorowego pobojowiska moja pomidorowa mama, w pomidorowym szlafroku, w pomidorowej piżamie i pomidorowych kapciach.

- chciałam wstawić garnek do lodówki i mi się omsknął – rzekła rodzicielka, po czym obie zaczęłyśmy się śmiać.

czwartek, 8 marca 2012

Zakupy

Z Jackiem na zakupach.

Jacek: Poproszę marchewkę... o i jeszcze cebulę...
Pani: Seler?
Jacek: Tak, seler też. Pory nie, bo mam
Pani: Widzę :) 

czwartek, 26 stycznia 2012

stara?

Fragment dialogu, jaki przeprowadziłam z Weroniką* (lat 12) przez Skype:

Weronika: kiedy ty się urodziłaś??

Ja: w 78

Weronika: ahaam.

Ja: a co?

Weronika: a nic

Weronika: czyli teraz masz ile lat dokładnie skończonych ??

(…)

Ja: w tym roku skończę 34 (o rany)

Weronika: O.O

Weronika: :O

Weronika: przykro mi...
 :D

 * Weronika wyraziła zgodę na upublicznienie dialogu

poniedziałek, 23 stycznia 2012

msza dla dzieci

Tak się złożyło, ze msza święta w intencji taty odbywała się na mszy dziecięcej, podczas której,  ojciec zawsze opowiada kazanie skierowane specjalnie do najmłodszych. Wszystkie dzieciaki podchodzą wtedy do ołtarza,siadają na stopniach, słuchają i odpowiadają na pytania. Ojciec chciał przekazać dzieciom, że czasem zbytnio się skupiamy na tym co złe, nie dostrzegając tego co dobre. Założył na siebie kurtkę z małą, prawie niewidoczną dziurką, mówiąc, że jest ona do niczego, że wszyscy się z niego śmieją.  Potem spytał dzieci, czy można temu jakoś zaradzić.Padło kilka propozycji: „jeśli ksiądz ma paragon może odnieść ją do sklepu”,albo „można ją zaszyć”.  Jednak najbardziej spodobała mi się propozycja pewnego malucha: „Można zrobić więcej dziur i mieć kurtkę na luzaka ”.
Później kapłan spytał dzieciaki, w jakich intencjach będziemy się modlić.  Intencje dzieci były przeróżne:
  • za mamę i tatę,
  • za dzieci z domów dziecka,
  • za babcię i dziadka,
  • za kościół,
  • za nas samych…
Któreś z dzieci chciało się modlić ‘za Pana Boga’, a inne ‘za zwierzątka i rośliny’.  Jednak moją faworytką była pewna dziewczynka, która to chciała się pomodlić ‘za TEŚCIA’. :)