piątek, 17 sierpnia 2007

opowiastki z Warszawy

W poniedziałek wróciłam z parodniowego pobytu w Warszawie. Pojechałam z mamą i Kingą i odwiedziłyśmy rodzinkę :D Doszłam do wniosku, że jednak jestem bardzo rodzinną osobą, bo bardzo podobały mi się odwiedziny u wszystkich wujków, cioć i kuzynów ;) A może to dlatego, że mam fajną familię... :D

Udało mi się spotkać też z koleżankami…

Najpierw umówiłam się z Agnieszką. W sumie wszystko szło zgodnie z planem, no może z malutkim wyjątkiem… Obie stałyśmy w korku… ale równocześnie wysłałyśmy sobie sms-y, że się spóźnimy i na dodatek równocześnie podjechałyśmy na miejsce ;) więc można powiedzieć, że wszystko było ok.

Następnie miałam spotkać się z Kasią. Tu już było z pewnymi atrakcjami.  Umówiłam się z nią o 16 pod Pałacem Kultury i Nauki. Była ładna słoneczna pogoda. Mama z Kingą miały pojechać na taras widokowy, a ja powędrować gdzieś z Kasią. Niestety plany uległy zmianie.
Kaśka przysłała mi sms-a, że uciekł jej autobus i się spóźni.   Potem kolejnego, że uciekł jej drugi autobus i spóźni się jeszcze bardziej :] Doszłam do wniosku, że nie będę sterczeć pod Pałacem jak kołek i pojadę na taras razem z rodzicielką i siostrzenicą. Po obejrzeniu panoramy miasta, zjechałyśmy na dół, a Kasi dalej nie było. Poszłyśmy więc do marketu, który był w pobliżu. W końcu dostałam od Kaśki następnego sms-a, że jest już pod pałacem, tylko w innym miejscu niż się umówiłyśmy,  ale na razie nie może się nigdzie ruszyć bo strasznie leje. Podeszłyśmy do wyjścia marketu i zobaczyłyśmy ścianę deszczu. Napisałam, że ja z tego samego powodu nie mogę podejść do niej ;) Niestety ów sms do niej nie dotarł. Odczekałam chwilę i postanowiłam zadzwonić. Nic z tego nie wyszło. Odczekałam kolejną chwilę, zadzwoniłam jeszcze raz i … udało się! Postanowiłyśmy, że poczekamy, aż deszcz trochę zmaleje i wtedy dojdziemy do siebie.
Chwilę po skończeniu rozmowy, zobaczyłam, że pada mniej i poszłyśmy pod pałac, a tam…. nie ma Kasi. W tym momencie zadzwonił telefon:
- Hej Ela, postanowiłam dojść do ciebie i jestem w markecie.
- He, he my postanowiłyśmy to samo i jesteśmy pod pałacem. Nie ruszaj się stamtąd! Już idziemy do ciebie. :D
No i w końcu się znalazłyśmy. Wręczyłam Kasi narysowane przez siebie gibony i postanowiłyśmy wyruszyć do jakieś knajpki. Poszłyśmy w deszczu do najbliższej i okazało się, że… jest zamknięta :/ W końcu udało się dotrzeć do następnej, na gorącą czekoladę i dalej poszło już bez specjalnych rewelacji.
 

W drodze powrotnej kupiliśmy kwiatki i czekoladki d

Tyle na dzisiaj...

2 komentarze:

  1. Ciociu, chciałam ci tylko cos powiedzieć. Usunełam swojego bloga. Poprostu nie mialam dla niego czasu i nie był taki jakim chciałam, żeby byl. Drugie podejscie sie nie udało. Ale u ciebie bede zawszę :) Buziakuję papa :-*
    2007-08-21 16:44

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh szkoda bardzo.... Ja dla swojego też nie zawsze znajduję czas.... ale to Twój wybór... Mam nadzieję, że czasem zajrzysz do mnie ;) Pozdrawiam cieplutko
      2007-08-22 14:09

      Usuń

Zostaw proszę ślad po sobie :) Jeśli nie masz konta Google i nie wiesz jak komentować (też miałam z tym problem ;)) proponuję wybrać opcję Nazwa/adres URL. W polu z nazwą możesz wpisać swoje imię lub nick.