Dzień 73 |
Niestety nad morze nie pojechaliśmy...
W zamian udaliśmy się na cmentarz odwiedzić tatę i dziadków. Zapaliliśmy symboliczne światełko, i położyliśmy stroik w kształcie serca. Ponieważ mieliśmy udać się nad morze, to nie mieliśmy przygotowanego obiadu. Postanowiliśmy w drodze powrotnej wstąpić do lokalu serwującego paszteciki, kebaby, frytki itp. zlokalizowanego na 'naszym' ryneczku. Na miejscu okazało się, że jest przerwa urlopowa. W zastępstwie chcieliśmy kupić pierogi, sprawdzone i smaczne, ale właściciel też właśnie wypoczywa. Przechadzaliśmy się po ryneczku i zastanawialiśmy się co z tym fantem zrobić, gdy tuż przed nas wystąpił pewien starszy pan pochodzący z jakiego azjatyckiego kraju. Na co dzień handluje u nas ciuchami. Spytał czy lubię kwiaty. Nie zdążyłam odpowiedzieć, a ten powiedział że chce mi sprezentować. Na moje pytanie z jakiej okazji, odpowiedział, że tak po prostu chce. Potem dodał, że ma chorą córkę, która opiekuje się kwiatkami i chce mi jeden podarować. Oczywiście prezent przyjęłam :) Z wrażenia nie zapytałam co to za kwiatek i jak go pielęgnować :)
W odwiedziny przyszła Kinga, dawno jej nie widziałam. Jak zwykle przy Kini nieco się pośmiałam. Po południu obejrzeliśmy z mamą "Mój biegun".
p.s. Jacek zadowolił się zupką chińską, a mi zrobił omleta.
to ja już wiem , czemu taki tłum ludzi nad morzem jest, cały Szczecin na urlopie i nad morze się wybrał ;) Może temu panu córkę przypominasz? miły to prezent
OdpowiedzUsuńhaha :D
UsuńNa oko to jakaś odmiana doniczkowej trzykrotki :).
OdpowiedzUsuńdziękuję za podpowiedź :)
Usuń