Dzień 54 |
Dziś w domu gwarnie i tłumnie. Przyjechała siostra z synem, jego dziewczyną i wnuczką oraz braciszek. Oczywiście im potowarzyszyłam i w efekcie do pracy usiadłam dopiero o 13. Skończyłam więc po 20... takie uroki pracy w domu.
Wcześniej i tak musiałam pojechać do miejsca pracy na chwilę, w pewnej bardzo ważnej sprawie i miałam okazję poznać nowego psiaka szefostwa. Pies rasy rasy Akita Inu gabarytami przypomina niedźwiedzia ;D Wygląda jakby mógł zjeść wszystko co stanie mu na drodze, ale tylko polizał mi torebkę ;P W drodze powrotnej wstąpiłam też do biblioteki. Zbliża się urlop, więc jest szansa, że znajdę czas na czytanie :D A przy okazji, jeśli macie do polecenia jakąś lekką lekturę na lato, to proszę o sugestie.
Naprzemiennie świeciło dziś słońce i padał deszcz.
praca w domu wymaga dużej samodyscypliny, jak myślę :)
OdpowiedzUsuńoj tak... dlatego wolę jeździć do pracy ;) Choć czasami bywa to wygodne.
OdpowiedzUsuń