poniedziałek, 4 września 2006

Sopot, wygłupy i ptyś (c.Ela)

Dziś wróciłam z pobytu u siostrzyczki. Oglądałyśmy razem Sopot. Zawsze z Kasiunią śpiewamy, jeśli tylko znamy tekst. Dobrze, że siostra ma fajnych sąsiadów, to nie musiałyśmy uważać na decybele :D Katarzynkę rozbolało troszkę gardło od śpiewów…wynika z tego, że bawiłyśmy się dobrze :D

Wczoraj mój siostrzeniec (Andrzej) przyszedł do domku z dziewczyną, a później dołączył jeszcze ich kolega. Matko kochana…myślałam, że padnę ze śmiechu jak zaczęli się wygłupiać. Nie będę tu przytaczać tego co mówili bo: po pierwsze dokładnie nie pamiętam, a po drugie nie brzmiałoby to tak śmiesznie, ujęte w słowo pisane. W każdym razie ubawiłam się na całego :D

Dziś jadłam pychniastego ptysia, którego to postawił mi mój siostrzeniec (Konrad) odwdzięczając się za pewna przysługę, którą mu wyświadczyłam. Nawet sobie nie wyobrażacie ile się musiałam nagadać, żeby poszedł wreszcie ze mną do cukierni, a wierzcie mi, że w pełni sobie na tę słodkość zasłużyłam. No jednak w końcu dał się przekonać i skonsumowałam ptysia z kremem poziomkowym (nie wiedziałam, że są poziomkowe :O?) …

Tyle na dzisiaj…


(SzŁoDzIkI)

1 komentarz:

  1. heh ja też nie wiedziałam że są poziomkowe ptysie. Napewno są smaczne :P Dzięki za życzenia powodzenia ja również zyczę powodzenia :) pozdrawiam www.ania0406.blog.onet.pl
    2006-09-05 19:44

    OdpowiedzUsuń

Zostaw proszę ślad po sobie :) Jeśli nie masz konta Google i nie wiesz jak komentować (też miałam z tym problem ;)) proponuję wybrać opcję Nazwa/adres URL. W polu z nazwą możesz wpisać swoje imię lub nick.