W poprzedniej notce pisałam jak to jest ślisko i niebezpiecznie.
Dziś mogę donieść, że odczułam to boleśnie na własnej skórze.
Idę sobie zadowolona do kuzynki na ścięcie włosów. Idę
ostrożnie, ale i tak po chwili zobaczyłam… niebo. Kolokwialnie mówiąc wywinęłam orła. Nie było miękkiego lądowania… najdotkliwiej odczuła
to moja głowa i łokcie. Dobrze, że przechodziła pewna dziewczyna, która pomogła
mi się pozbierać. Podała okulary, które niepostrzeżenie spadły mi z nosa. Na
szczęście wszystkie endo ostały się na swoim miejscu ;P Gnatki pozostały w całości. I tylko mięśnie
przypominają uporczywie o tym co się stało.
Jakby tego było mało, pewna starsza pani, z gatunku tych nie mających siły stać, a mających siłę przepychać się do
wolnego miejsca w autobusie, zaczęła mi robić uwagi, czym do reszty popsuła mi
humor.
Pocieszeniem w tym pechowym dniu, była super fryzurka
zrobiona przez kuzynkę :)
sobota, 26 stycznia 2013
niedziela, 13 stycznia 2013
Hu! Hu! Ha! Nasza zima zła!
Mam nadzieję, że w 2013 będę częściej zamieszczać tutaj swoje notki ;P
Zima zawitała w Szczecinie i porządnie sypnęło śniegiem, z którego to za sprawą dodatniej temperatury zrobiła się śniegowa papka. Dziś z kolei temperatura spadła poniżej zera i zamieniła ową papkę w lód... śliski i twardy i niebezpieczny :/ Niestety w wielu miejscach nie było odśnieżone. Łatwo sobie wyobrazić jak trudno się przemieszczać. Szczególnie osoby starsze, czy niepełnosprawne mają duży problem...
Gołąbki nie mają tego problemu... i nawet ktoś o nie zadbał i rzucił papu ;)
Zima zawitała w Szczecinie i porządnie sypnęło śniegiem, z którego to za sprawą dodatniej temperatury zrobiła się śniegowa papka. Dziś z kolei temperatura spadła poniżej zera i zamieniła ową papkę w lód... śliski i twardy i niebezpieczny :/ Niestety w wielu miejscach nie było odśnieżone. Łatwo sobie wyobrazić jak trudno się przemieszczać. Szczególnie osoby starsze, czy niepełnosprawne mają duży problem...
Gołąbki nie mają tego problemu... i nawet ktoś o nie zadbał i rzucił papu ;)
Szczecińskie gołąbki |
środa, 2 stycznia 2013
RECEPTA NA CAŁY ROK
Bierzemy 12 miesięcy,
oczyszczamy je dokładnie
z goryczy, chciwości, małostkowości i lęku,
po czym rozkrajamy każdy miesiąc
na 30 lub 31 części tak, aby zapasu
wystarczyło dokładnie na cały rok.
Każdy dzień przyrządzamy osobno
z jednego kawałka pracy
i dwóch kawałków pogody i humoru.
Do tego dodajemy trzy duże łyżki
nagromadzonego optymizmu,
łyżeczkę tolerancji,
ziarenko ironii i odrobinę taktu.
następnie całą masę polewamy dokładnie
dużą ilością miłości. Gotową potrawę
przyozdabiamy bukietem uprzejmości
i podajemy codziennie z radością
i filiżanką dobrej, orzeźwiającej herbatki.
SMACZNEGO!
p.s. zaczerpnięte z kalendarza ściennego :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)