Ostatnio nasza psinka kochana Kiareczka nam się pochorowała. Grillowaliśmy na działce, ale nauczeni doświadczeniem, nie dawaliśmy jej naszego jedzenia, miała osobno przygotowane mięsko, bez przypraw. Rzecz miała miejsce w piątek, a w sobotę Kiarka nie chciała jeść, dostała biegunki, ale nic poz tym się nie działo.
Uznaliśmy, że się przejadła i tak chyba faktycznie było, bo w ciągu dnia nic więcej się nie działo. Przypuszczamy, że na spacerze musiała coś zjeść, mimo starań nie zawsze udaje się jej dopilnować. Nad ranem w niedzielę zaczęła zwracać i co gorsza zaczęła załatwiać się krwią, nie z krwią, po prostu wyleciało z niej kałuża krwi. Wpadłam w panikę. Niestety w niedzielę trudniej o weterynarza, ale udało się znaleźć dyżurujący gabinet. Przyjechała moja siostra i pomogła przetransportować Kiarę do weta. Niunia dostała 4 zastrzyki, w tym jeden na krzepliwość krwi i kroplówkę. Poczuła się po tym lepiej, nawet zaczęła wodzić oczami za jedzeniem, ale tego dnia miała zakaz spożywania posiłków. Niestety miała zostawiony w łapce wenflon, bo miała mieć powtórzoną kroplówkę i strasznie się z tym męczyła. Nie chciała się kłaść i dreptała po całym mieszkaniu, tak dziwnie unosząc łapkę. Była umęczona i zdezorientowana. W poniedziałek dostała już małe porcje gotowanego kurczaka z warzywami, a wet wyjął jej wenflon i odzyskała nastrój. Niestety dziś nad ranem znów zwróciła, po konsultacji z wetem okazał się ze może to być z głodu, bo z racji na dolegliwości dostawała małe porcje jedzenia. Będziemy jeszcze ją diagnozować, oby wszystko było dobrze.