Miły komentarz zmotywował mnie do tego, abym napisała małe co nieco…
Przerwa
długa, bo też i niezliczona ilość różnych rzeczy pochłania mój czas.
Przede wszystkim szkoła…Zajęcia, co prawda odbywają się… w gruncie
rzeczy rzadko, ale zamieszanie panuje tam straszne, a mój brak
organizacji mi nie pomaga. Ogólnie odnoszę wrażenie, iż wszystko kręci
się wokół szkoły.
Po pierwsze,
dlatego że wszedł odgórnie - nowy system oceniania, który wyklucza oceny
cząstkowe, a wymaga, aby z każdego przedmiotu była napisana praca
semestralna, dopuszczająca do (to też nowość) egzaminu
semestralnego.Tematów prac oczywiście nie podano nam od razu, co
wprowadzało nerwową atmosferę, że nie zdążymy się ze wszystkim wyrobić,
bo przedmiotów jednak trochę jest. Jak już nam dano tematy, to wkrótce
potem okazało się, że sprawa nie w pełni aktualna, tzn. egzamin na koniec
semestru będzie, jednakże prac pisać nie trzeba, wracają natomiast oceny
cząstkowe i będą nas na nowo raczyć testami. A ja już zdążyłam
wypożyczyć książki i napisać początki dwóch prac :P Nawiasem mówiąc owe
książki oddałam z tygodniowym opóźnieniem i musiałam zapłacić karę ;P
Po drugie,
dlatego, że wszedł inny odgórny przepis i wszystkie osoby wykonujące
zawód terapeuty zajęciowego, niemające wykształcenia stricte w tym
kierunku, muszą to nadrobić. Nie ważne, że od 20 lat pracują, jako
terapeuci i sprawdzają się w swoim zawodzie… W związku z powyższym
do mojej klasy doszło 5 nowych słuchaczek. Chcę zaznaczyć, że uczęszczam
na semestr trzeci, a nowo zapisane osoby nie zmieniły szkoły, tylko
zaczęły od tego poziomu… nie jestem pewna czy nadrabiając teraz dwa
poprzednie semestry, w trybie wybitnie przyspieszonym będą mądrzejsze, i
lepiej się znały na swojej robocie… hmmm
Poza
zwykłymi przedmiotami, jak np. patologia, rehabilitacja czy psychologia,
na które trzeba się po prostu nauczyć teorii, mamy też różnego rodzaju
pracownie, np. rękodzieła. W dwóch poprzednich semestrach robiłyśmy na
szydełku, na drutach, szyłyśmy, plotłyśmy sznurkowe makramy, malowałyśmy
na szkle. Nowo przybyłe dziewczyny i tak mają dużo roboty z nadrabianiem
‘zwyczajnych’ przedmiotów, więc na wykonanie tych wszystkich‘robótek’
szkoda czasu, co nasza szanowna pani mgr od pracowni rozumie i bierze pod
uwagę. Uznała jednakże, że muszą się w jakiś sposób wykazać. Przez
to my też mamy dodatkową robotę, bo w tym ich ‘wykazywaniu się’ musimy
brać udział. I tak: Jedna z dziewczyn specjalizuje się w tworzeniu w
skórze i uczyła nas tej umiejętności. Druga uczyła
nas robić kwiatki z bibuły. Nie śmiejcie się, to w pracy terapeuty
zajęciowego jest przydatna umiejętność. Trzecia prowadzi grupę teatralną z
osobami z chorobami psychicznymi. Zaprosiła nas
na próbę,abyśmy mogły zobaczyć jak się to odbywa. Kolejna zaprosiła nas
do pracowni gliny, gdzie pracuje jak terapeutka. Wrażenia dopiero przede
mną.
Wszystko
ma swoje dobre i złe strony. W pozytywach mogę ująć to, że nauczyłam się
nowych rzeczy. Wytwory w skórze są naprawdę efektowne. Kwiatki z bibułki
ładne i chyba nawet będę tę umiejętność często wykorzystywać. Próba
teatralna, przyznam, że wywarła na mnie wrażenie, to naprawdę
ciekawe doświadczenie. Martwi mnie, co innego. Aktualnie miast pracowni z
robótkami, mamy pracownię żywienia. Oprócz tego biblioterapię, z tą samą
panią mgr oczywiście. I jak się domyślacie to na tych zajęciach odbywa
się nadrabianie zaległości naszych nowych koleżanek. O ile o witaminkach,
kaloriach i zdrowej żywności w ogóle,jakieś pojęcie mam i na egzaminie
chyba zaliczę, to z biblioterapią jest nieco gorzej. Nie wiem, kiedy uda
nam się przerobić cały materiał. Po za tym jestem zwyczajnie zmęczona tą
mnogością rzeczy jak się wokół mnie dzieje i w której mimo
woli uczestniczę.
Po trzecie. Jak już wspomniałam, aktualnie jesteśmy na semestrze trzecim, i w zwyczaju jest, że żegnamy semestr kończący szkołę tj.czwarty. Po
za tym, w ramach biblioterapii powinnyśmy przygotować jakieś
przedstawienie i są to zazwyczaj ‘jasełka’. Z racji, iż jedna osoba z
naszej klasy jest prawdopodobnie innego wyznania, to pomysł ten odpada.
Odbywało się to zawsze na koniec roku, lub początku następnego, więc
temat miał być podchodzący pod zimę. Szukając czegoś w Internecie
natrafiałam na scenariusze w stylu ’dokarmiamy ptaszki’ lub‘lepimy
bałwanka’. Uznałam, że to lekka przesada. Owo
przedstawienie było zawsze połączone z pożegnaniem. W związku z tym,
jedna z dziewczyn wymyśliła, że skoro ma to być pożegnalna impreza, to
zamiast zwykłej inscenizacji, zrobić coś angażującego żegnane i
przygotować dla nich np. jakiś quiz. Pomysł zaangażowania innych spodobał
mi się i to nasunęło mi pewien inny koncept. O ile mi wiadomo, nikt ze
szkoły adresu tego bloga nie zna, ale pewności nie mam, więc na razie nie
będę opisywać, co też mi przyszło do głowy. Jak już
zostanie zrealizowany wtedy opowiem. W każdym razie bardzo się
zaangażowałam w to przedsięwzięcie. Wyżyłam się
trochę twórczo przy okazji. Dodam jeszcze, że przygotowujemy pożegnalne
upominki. Kierunek terapia zajęciowa zobowiązuje do samodzielnego
wykonania prezentów, i to jest kolejna rzecz pochłaniająca czas.
Po czwarte.
Praktyki. Na szczęście nie muszę odbywać praktyk, jako takich. Jest to
raczej zwiedzanie różnego rodzaju DPSów, oddziałów czy stowarzyszeń, ale
czasu zajmuje sporo, i wymaga ode mnie sporych nakładów sił.
Tyle
o szkole. Poza tym wszystkim wymyśliłam sobie, że wezmę udział w
konkursie, ogłoszonym przez centrum wolontariatu Polites, na plakat
promujący wolontariat. A jak już wymyśliłam to siedziałam nad tym.
Konkurs rozstrzygnięty, poniosłam klęskę.
Oprócz
tego różne choroby dotykają członków mojej rodziny, od zapalenia płuc,
przez ospę na przeziębieniach kończąc, co przysparza mi trosk. Ja
sama też wciąż w najlepszej formie nie jestem. Czasami mi się tylko tak
wydaje, angażuję się wtedy w kolejne rzeczy, a potem muszę to odchorować.
Są jeszcze dwie sprawy, o których na razie pisać nie chcę, ale proszę Czytelników o trzymanie kciuków, trochę w ciemno.
Kolejna
rzecz, to wyprowadzka mojej siostry i jej familii. Zamieszanie w
ostatnim czasie przez to panuje w domu straszne, niepozwalające się
skupić. Poza tym Weronika przezywa tą przeprowadzkę, więc staram się
poświecić jej trochę czasu, aby nie czuła się w tym całym zamieszaniu
osamotniona.
Jest
Stowarzyszenie jedno, jest Stowarzyszenie drugie, są ludzie, którym
chciałabym poświęcić czas, a którego wciąż za mało lub zwyczajnie sił już
brak...
No to relację zdałam, pomarudziłam sobie trochę i kończę…
Pozdrawiam