Oto zaległa notka, która miała być napisana jeszcze przed moim wyjazdem.
Jakiś czas temu Weronika razem z mamą zasadziły na placu zabaw kasztana. Jakiś czas po tym zdarzeniu, mówi do mnie:
- Pójdziesz ze mną podlać roślinkę? Mama jest zmęczona i zła, a Ty widzę, że nie bo jesteś wesoła.
– Taaak? No widzisz , bo ja zawsze jestem wesoła.
- No własnie, a mama zawsze jest zła.
- Przecież nie jest tak. Mama bywa wesoła, a ja bywam smutna.
- No ale ty, nawet jak jesteś smutna, to jesteś wesoła.
Hmm...uznałam to za komplement i ...poszłam z małą podlać roślinkę.
Jakiś czas temu Weronika razem z mamą zasadziły na placu zabaw kasztana. Jakiś czas po tym zdarzeniu, mówi do mnie:
- Pójdziesz ze mną podlać roślinkę? Mama jest zmęczona i zła, a Ty widzę, że nie bo jesteś wesoła.
– Taaak? No widzisz , bo ja zawsze jestem wesoła.
- No własnie, a mama zawsze jest zła.
- Przecież nie jest tak. Mama bywa wesoła, a ja bywam smutna.
- No ale ty, nawet jak jesteś smutna, to jesteś wesoła.
Hmm...uznałam to za komplement i ...poszłam z małą podlać roślinkę.
Gdy doszłyśmy na placyk pytam ją:
- I co gdzie tą roślinkę zasadziłyście?
- Nie pamiętam dokładnie, gdzieś tu - zatoczyła rączką kółko.
- No dobra lej tutaj, woda i tak się rozleje, może dotrze do roślinki.
- I co gdzie tą roślinkę zasadziłyście?
- Nie pamiętam dokładnie, gdzieś tu - zatoczyła rączką kółko.
- No dobra lej tutaj, woda i tak się rozleje, może dotrze do roślinki.
Później oczywiście wyprosiła trochę czasu na zabawę, chociaż miało
być tylko podlewanie i nie wzięła nawet zabawek. Wypatrzyła w tłumie
dzieciaków koleżankę z klasy i zaczęły razem szaleć. Później koleżanka
poszła i Werka dorwała butelkę po jakimś soczku i i zaczęła się bawić w
produkcję soków pistacjowych :)
Kiedy powiedziałam, że wracamy do domu, Werka rzuciła ową butelkę i
trafiła nią, w inną - szklaną (nawiasem mówiąc, kto to widział, żeby
zostawiać na placu porozrzucane butelki), którą to potłukła. Szkła
zostały oczywiście pozbierane i ruszyłyśmy do domu. W drodze powrotnej
mówię do niej:
- No widzisz narozrabiałaś.
Werka ignorując to co powiedziałam, zagadnęła:
- A wiesz, tam, na placu, panowie rano piją piwo.
- Przecież te butelki nie były po piwie, tylko po soku.
- No ale tam były też kawałki szkła z brązowych butelek, a to piwo jest właśnie w takich butelkach, nie soczki.
- Tak, a skąd ty wiesz [?]
- Bo ja się znam na piwach!
Hmmm... [?] myślę sobie, ciekawe skąd ?! U nas w rodzinie nie ma specjalnie piwoszów, więc pytam dalej:
- A jakie piwo znasz?
- Na przykład "BÓBR"!*
- No widzisz narozrabiałaś.
Werka ignorując to co powiedziałam, zagadnęła:
- A wiesz, tam, na placu, panowie rano piją piwo.
- Przecież te butelki nie były po piwie, tylko po soku.
- No ale tam były też kawałki szkła z brązowych butelek, a to piwo jest właśnie w takich butelkach, nie soczki.
- Tak, a skąd ty wiesz [?]
- Bo ja się znam na piwach!
Hmmm... [?] myślę sobie, ciekawe skąd ?! U nas w rodzinie nie ma specjalnie piwoszów, więc pytam dalej:
- A jakie piwo znasz?
- Na przykład "BÓBR"!*
:) Wstrzymując śmiech pytam dalej:
- A jakie jeszcze?
- Więcej nie znam.
...Te odpowiedzi nieco mnie uspokoiły :D :D :D
* A może to ja się nie znam i jest takie??
- A jakie jeszcze?
- Więcej nie znam.
...Te odpowiedzi nieco mnie uspokoiły :D :D :D
* A może to ja się nie znam i jest takie??