Myślałam
o usunięciu bloga, albowiem częstotliwość pojawiania się notek jest -
delikatnie mówiąc marna. Jednakże z sentymentu pozostawię go i napiszę
co nieco, raz na jakiś czas. Poza tym komentarz Oleńki natchnął mnie
pozytywnie ;)
Od
czasu ostatniej notki sporo się wydarzyło - mam za sobą dwa kolejne
pobyty w Warszawie - oba udane :). Pierwszy bardziej pod względem
stowarzyszeniowym, drugi pod względem prywatnym. Nie będę się zagłębiać w
temat, są aktualniejsze rzeczy do opisania ;) Dość dużo podróżuję
ostatnio, myślę że nadrabiam stracony czas... Niestety niedawno musiałam
zrezygnować z wyjazdu planowanego na październik… zbyt odległy termin.
Nie mogłam zagwarantować, że dam radę, a gwarancja była potrzeba.
Zarys
niniejszej notki powstał w PKS-ie, na trasie Jelenia Góra - Szczecin.
Za oknem cudowne, zachwycające widoki.Wyginam usta w uśmiechu, patrząc
na te urokliwe krajobrazy :) Trudno będzie wrócić do szarej
rzeczywistości.
Do
Jeleniej Góry pojechałam 09.06.2009. r. na zjazd byłych kuracjuszy
"Małgosi" - taka mini powtórka z zeszłego roku. Droga przebiegła z
komplikacjami ( ja chyba nie potrafię inaczej ;)), później też były
drobne, ale nic to ;) i tak było fajnie.
Oprócz tego, że spotkałam się z ludźmi, tym razem pobyt miał swój wątek turystyczny...
Udało
mi się wejść na Chojnik... co prawda przy wielkiej pomocy jednego z
uczestników zjazdu, który służył silnym męskim ramieniem (bez jego
pomocy, poległabym na początku drogi), ale mimo to wspinaczka
kosztowała mnie niemało wysiłku. Jednakże warto było, widok z góry był
nadzwyczajny. Jak to powiedziała koleżanka: "Jak mam umierać to tutaj".
No może niekoniecznie zależałoby mi, żeby tam zaraz umierać, ale
faktycznie panorama była obłędna.
Ponadto tym razem wybraliśmy się na spacer, zobaczyłam cieplicką tamę i pozachwycałam się widokami….
Ten
zjazd miał zupełnie inny wymiar, niż ten zeszłoroczny, ale jednak tamto
miejsce zawsze będzie zajmowało szczególne miejsce w moich myślach. I
sercu…
Po zjeździe pojechałam jeszcze do koleżanki do Ściegien koło Karpacza. Z powodu odległości nie widujemy się zbyt często, więc fajnie było spędzić ze sobą trochę czasu, w głównej mierze na rozmowach oczywiście...
Po zjeździe pojechałam jeszcze do koleżanki do Ściegien koło Karpacza. Z powodu odległości nie widujemy się zbyt często, więc fajnie było spędzić ze sobą trochę czasu, w głównej mierze na rozmowach oczywiście...
Pogoda
nie była zbyt łaskawa, ale zdążyłam chwycić trochę górskiego, ostrego
słońca, przez co przez pewien czas (na szczęście krótki) wyglądałam jak
Indianka. Dla upamiętnienia zrobiłam sobie fotkę w tym stanie. Brat
obejrzawszy mój wizerunek na fotce - przyrównał mnie do świnki Pigi ;)
Siostry nie lepsze – wybuchnęły gromkim śmiechem na mój widok… nie ma
jak kochające rodzeństwo ;)
Z mniej
aktualnych, ale ważnych zdarzeń było odebranie świadectwa. Pozwolę
sobie się pochwalić, że test końcowy z angielskiego zaliczyłam 99/100
pkt. Część opisową na 90%
Też się pozachwycajcie widokami:
Widoki z
Chojnika :)
Cieplice:)
To by było na tyle...