Tydzień temu wróciłam z Choszczna, gdzie przebywałam w szpitalu na oddziale rehabilitacyjnym.
Na
sali leżałam z rówieśniczką Agnieszką i nieco starszą Mirką, która to
pierwszego dnia nie wywarła na mnie dobrego wrażenia. Pomyślałam, że jest
wyniosła… Po raz kolejny okazało się, że moje pierwsze wrażenie jest
mylne… Zgrałyśmy się we trzy i na oddziale słynęłyśmy z naszych częstych
wybuchów śmiechu ( niestety nie panuję nad tym i kiedy mnie coś
rozśmieszy, śmieję się w głos).
Podczas mojego pobytu w Choszcznie miałam okazje posłuchać kolęd w wykonaniu Golec Orkiestra. Na bis zaśpiewali „Słodycze”, co natchnęło nas do własnej twórczości, ale o tym za chwilę…
Jak
wiecie w Polsce panoszy się grypa, nie ominęła również Choszczna. Mirka
stwierdziła, że na odporność dobry jest imbir. Jedliście kiedyś imbir??
Jest piekielnie ostry!Muszę przyznać, ze jest też skuteczny, bo grypa i
przeziębienie trzymały się od nas z daleka. Imbir pełnił funkcję
leczniczą i rozweselającą, bo jedzenie go, wprawiało nas w wyśmienity
humor… podobno mam bogatą mimikę twarzy ;) Imbir polecaliśmy wszem wobec,
aż wzrosła jego sprzedaż.
Owa twórczość,o której wspomniałam, to piosenka ku czci IMBIRU, tzn. sam tekst do melodii piosenki „Słodycze”.
Ponadto
w Choszcznie nadrobiłam zaległości w czytaniu. Podczas mojego,
niemalże czterotygodniowego pobytu – przeczytałam 8 książek. Musze
przyznać, ze choszczeńska biblioteka, ma bogaty księgozbiór. Po raz
pierwszy zetknęłam się z książkami Katarzyny Grocholi. Myślałam, że będzie to lektura łatwa, lekka i przyjemna, ale okazało się, że niekoniecznie. Przy opowiadaniach zatytułowanych: „Podanie o miłość” – zmoczyłam poduszkę łzami.Podobały mi się.
Po
za śmiechami, czytaniem i jedzeniem imbiru poddawana byłam
rehabilitacji i zabiegom. Byłam wirowana, chłodzona, grzana, pieszczona
prądem… Wyginano mnie i bujano, na całkowitym podwieszeniu, przez co
początkowo miałam chorobę morską,ale jeszcze żyję ;)
Generalnie pobyt uważam za udany, zarówno pod względem zdrowotnym jak i kulturalno – towarzyskim ;)